W najnowszym „Gościu Niedzielnym” - jak pokonać lęk przed śmiercią?
Na czym polega wyjątkowość św. Teresy z Lisieux i dlaczego papież poświęcił jej adhortację?
W najnowszym "Gościu Niedzielnym" nr 43/2023 Gość Niedzielny
Słowo „influencer” – odmieniane ostatnio przez przypadki i liczby – jest intuicyjnie rozumiane przez ludzi młodych, a wręcz bardzo młodych. Nieco starsi, nawet jeśli korzystają z portali społecznościowych, nie do końca rozumieją nie tylko definicję, ale i skalę zjawiska społecznego, które dzieje się tu i teraz. Agata Puścikowska wyjaśnia, kim są influencerzy i w jaki sposób wywierają wpływ na swoich odbiorców. „Paradoks związany z influencerami polega na tym, że zwykle wiemy, że „gdzieś dzwoni”, jednak nie bardzo wiemy, gdzie, kto i jak głośno. I przede wszystkim – kto to wszystko słyszy i przejmuje dla siebie. A to kluczowe. – Influencer to osoba, która zdobyła popularność w internecie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, i wykorzystuje tę popularność, aby wpływać na osoby, obserwujące jej profil. Słowo „influencer” wywodzi się od angielskiego słowa influence i oznacza wpływ, oddziaływanie. Podążając tym śladem, widzimy, że zadaniem influencera jest wywieranie skutecznego i długotrwałego wpływu na odbiorcę przez zmianę jego gustów, zachowań czy nawyków – tłumaczy medioznawca dr Jacek Mikucki z Uniwersytetu Warszawskiego”.
Ponadto w numerze:
O tym, jak bezpiecznie wprowadzić dzieci w świat cyfrowy w rozmowie z Agnieszką Huf mówi Marcin Perfuński, ojciec pięciu córek, twórca kanału SuperTata.tv, członek Rady Rodziców NASK. „Osobiście nie mam nic przeciwko dawaniu dziecku jego własnego telefonu mniej więcej około 10. roku życia, ale niech w pakiecie z tym telefonem przyjdzie większa uważność rodziców, bliższa niż wcześniej relacja. Bo nowe technologie z nami wygrywają – są ciekawsze niż mama czy tata, którzy przychodzą, ofukną dziecko i wychodzą. A to, co mamy w telefonie, jest miłe, kolorowe, karmi nasz mózg, daje nam dużo dopaminy – to lepsze niż ten szary i smutny świat. Więc jeśli dajemy dziecku sprzęt elektroniczny do rąk, to powinniśmy dać mu jednocześnie 200 proc. więcej uważności niż do tej pory i przygotowywać je na moment, kiedy zacznie tworzyć własne treści w sieci” – mówi Marcin Perfuński.
Teresa sprawiła, że w naszej epoce Ewangelia znów zajaśniała pełnym blaskiem – napisał św. Jan Paweł II, ogłaszając ją doktorem Kościoła. Ostatnia adhortacja Franciszka sprawia, że dzieje się to kolejny raz. Wykorzystamy tę szansę? – pyta ks. Adam Pawlaszczyk w tekście poświęconym świętej Teresie z Lisieux. „’Tylko ufność’ to adhortacja, w której przytoczono najbardziej chyba znaczące, ale i najpiękniejsze fragmenty pism św. Teresy z Lisieux. Wśród nich ten o ‘małej drodze’. I – niech mi będzie wolno uczynić ten ekskurs – to właśnie ta ‘małość’ (a właściwie nieporozumienie wokół tego słowa, które adhortacja, jak sądzę, doskonale tłumaczy) była przyczynkiem do wspomnianej przeze mnie na początku lekkiej niechęci do pobożności św. Teresy. Nie o emocje dziecka tu chodzi, nie o ‘infantylizm maluszków’, nie o założenie rąk i czekanie na to, co zrobi Tata, absolutnie nie. Franciszek pisze, że ‘mała droga’ jest jednym z najważniejszych odkryć Teresy dla dobra całego Ludu Bożego” – pisze naczelny „Gościa”.
Markowa wizja Kościoła rozumianego jako wspólnota uczniów schodzi w Ewangelii Mateusza na dalszy plan. Dla niego Kościół jest wspólnotą braci. Przewodzi im Piotr, ale najważniejsze miejsce zajmują „mali” – pisze ks. Rafał Bogacki w kolejnym tekście o obrazie Kościoła, wyłaniającym się spod piór poszczególnych Ewangelistów. „Mateusz kieruje Ewangelię do chrześcijan pochodzenia żydowskiego w momencie, w którym napięcia pomiędzy chrześcijanami i Żydami przybierają na sile. Ważne jest to, że nie doszło jeszcze do całkowitego rozdzielenia Kościoła i Synagogi, a adresaci Ewangelii wciąż czują się związani z judaizmem. Obecne we wspólnocie podziały miały wpływ na obraz Chrystusa i Kościoła pozostawiony przez ewangelistę. Jezus przedstawiony jest jako nowy Mojżesz, który wyprowadza lud z niewoli grzechu, podobnie jak niegdyś, pod wodzą Mojżesza, Izrael został wyprowadzony z niewoli egipskiej. Istotny jest także motyw wyjścia na Górę Błogosławieństw i nadanie prawa Nowego Przymierza – to nawiązanie do nadania prawa na górze Synaj. Ponadto ewangelista podzielił nauczanie Jezusa na pięć części, chcąc Go ukazać jako nowego Prawodawcę. Pięć wielkich mów to nawiązanie do Pięcioksięgu, a jedna z nich nazwana jest mową kościelną. Na co zwrócił w niej uwagę? Jak rozłożył akcenty? Co w jego wizji Kościoła jest szczególnie ważne?”.
Zofia i Antoni. To najpopularniejsze imiona nadawane dzieciom nad Wisłą w ubiegłym roku. A imię to – wedle Biblii – tożsamość. Za każdym z nich kryje się fascynująca historia. Marcin Jakimowicz przygląda się znaczeniom imion. „Mocujący się z aniołem nad potokiem Jabbok Jakub, słysząc: „Puść mnie, bo już wschodzi zorza”, oznajmił: „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”. I otrzymał błogosławieństwo. Pan zmienił jego imię, oznaczające… „oszusta” (tożsamość tę pokazał w całej okazałości, podstępem wyłudzając za michę soczewicy prawo pierworództwa czy podając się przed ojcem za Ezawa). – Jakub otrzymał imię „walczący z Bogiem”, dosłownie „ten, który potrząsnął Bogiem” – wyjaśnia judaistka Maja Miduch. – Co to oznacza? Że Bóg nieustannie dąży do relacji z człowiekiem. Zachęca: „Przyjdźcie, wiedźcie ze Mną spór”. Mocuje się z Jakubem. Wchodzą w uścisk, dotyk. Nie rozmawiają z odległości dwóch metrów! Mocują się. Bóg nie chce obojętności człowieka”.
Mówi się często, że życie jest wartością najwyższą. Tymczasem Kościół wynosi do chwały ołtarzy męczenników, którzy oddali życie za Chrystusa. Ich kult jest wynikiem przekonania, że wierność Chrystusowi i świadectwo wiary są ważniejsze od ludzkiego życia i zdrowia. Franciszek Kucharczak tłumaczy, dlaczego „cenna (jest) przed Panem śmierć Jego wyznawców”. „Chrześcijanie od początku byli przekonani, że oddanie życia jest obowiązkiem, gdyby jedyną alternatywą było zaparcie się wiary. W takim wypadku nie było wahań. ‘W sprawie tak słusznej nie potrzebujemy się namyślać’ – czytamy w tzw. aktach męczenników scylitańskich z roku 180. Taką odpowiedź usłyszał rzymski prokurator, który sześciorgu chrześcijanom skazanym na śmierć chciał dać 30 dni na zmianę decyzji trwania przy wierze. W tej sytuacji polecił woźnemu ogłosić odprowadzenie skazańców na śmierć. Protokolant zapisał: ‘Wszyscy oni rzekli: »Bogu niech będą dzięki«’ – cytuje Franciszek Kucharczak.
Czy katolik może bać się śmierci, czy można ją oswoić i poklepać po ramieniu, w rozmowie z Marcinem Jakimowiczem wyjaśnia ks. Piotr Śliżewski. „Uciekamy od tematu odchodzenia, bo nie jest komfortowy. Nie wiemy, jak zareaguje druga osoba na trudne wieści, a wolelibyśmy mieć to pod kontrolą. Nie ma się co jednak oszukiwać, niewiele rzeczy prawdziwie ważnych, które chcemy przeżywać z szacunkiem do czyjejś wolności i prawa do informacji, jesteśmy w stanie mieć pod ścisłą kontrolą. Dlatego trzeba zgodzić się na ryzyko mówienia o tym, co przykre. Jak pokazuje wiele rodzinnych historii, ta sztuczna próba kontroli nad żałobą po śmierci bliskiej osoby kończy się załamaniem i jeszcze większym nadszarpnięciem nadziei. Nie warto być nieuczciwym wobec ludzkiej natury, która po śmierci cierpi, potrzebuje czasu na wylanie łez i mądrej rozmowy o stracie w bezpiecznym dla siebie środowisku. Oby każda rodzina uczyła się tworzyć tego typu przestrzenie” – mówi kapłan.