Radość czy utrapienie? Potężne koszty czy szansa na zysk dla kraju i przedsiębiorców? Lizbończycy, których spotykamy podczas naszego relacjonowania Światowych Dni Młodzieży, mają na ten temat wyrobione zdanie.
Skandale finansowe, nadmierne wydatki z budżetu państwa, zatłoczenie Lizbony, wymuszające na pracodawcach umożliwienie zdalnej pracy. Taki obraz Światowych Dni Młodzieży widzianych z perspektywy Portugalczyków wyłaniał się z nagłówków polskich mediów. Czy rzeczywiście mieszkańcy stolicy są przeciwnikami tego wydarzenia? Oczywiście trudno generalizować, ale z kilkudniowych obserwacji i rozmów z mieszkańcami miasta wynika coś zupełnie przeciwnego.
Śledź naszą relację: Lizbona 2023
Zdaniem Marii Milewskiej, autorki strony LisbonStory.pl i przewodniczki po Lizbonie, która mieszka w stolicy Portugalii od ponad ćwierć wieku, mieszkańcy kraju bardzo pozytywnie podchodzą do ŚDM. – Portugalczykom zależy na tym, żeby jak najlepiej przyjąć gości z całego świata. Podkreślają, że przyjeżdża młodzież, która przynosi nadzieję, nowe życie, nową energię – mówi nam. Media podkreślają, że Lizbona jeszcze nigdy nie przyjęła na raz tylu gości, a w dodatku ci goście są pełni dobrych idei i wnoszą ogrom radości. Nawet kolorowe pisemka plotkarskie relacjonują to wydarzenie, zamieszczają zdjęcia papieża z prezydentem.
Przeczytaj: Papież modlił się w ciszy, z bólem o pokój
Wiozący nas z dzielnicy Betlejemskiej do Alfamy taksówkarz mówi, że obecność młodych nie dostarczyła mu okazji do większego zarobku, bo pielgrzymi poruszają się głównie komunikacją miejską albo chodzą pieszo. Dla taksówkarzy i kierowców znacznym utrudnieniem były pozamykane ulice. Niektóre, jak Avenida de Liberdade, czyli jedna z głównych handlowych arterii prowadząca do Parku Edwarda VII, gdzie Franciszek dwukrotnie spotkał się z młodzieżą, wyłączona była z ruchu już od wtorku, inne fragmenty zamykane były sukcesywnie na czas przejazdu papieża czy przemarszu większych grup pielgrzymów. Mimo to zapewnia, że pierwszy raz w życiu widzi tak kolorową i tak radosną Lizbonę, że to jest piękne święto radości i młodości.
Cztery kanały portugalskiej telewizji transmitują na bieżąco każdy krok papieża. Jest godzina 13:00, w jednej z największych komercyjnych portugalskich stacji telewizyjnych rozpoczyna się popołudniowe wydanie wiadomości. Na początku na ekranie pojawiają się kadry z porannej wizyty Franciszka w Fatimie. Kamera zatrzymuje się na płaczących ze wzruszenia pielgrzymach, relacjonuje papieskie wypowiedzi i odtwarza dłuższe fragmenty modlitwy. Potem reporterzy przenoszą się do Parku Tagu, gdzie zaczynają gromadzić się uczestnicy wieczornego czuwania z papieżem. Program trwa 45 minut i w całości okazuje się być poświęcony ŚDM. Przewodniczka zapewnia nas, że komercyjna stacja nie ma obowiązku szczegółowo relacjonować tego wydarzenia, ale skoro poświęca temu tyle czasu antenowego, to znaczy, że widzów interesuje, co dzieje się podczas spotkania młodych. – Choć Portugalia jest krajem katolickim, Kościół nie jest zbyt silnie obecny w życiu publicznym. Dzięki temu kiedy pojawiają się ważne, kościelne wydarzenia, nikt nie protestuje, że media je relacjonują, czy że władze państwowe włączają się w te obchody. Prezydent jest katolikiem i dla wszystkich to oczywiste, że towarzyszy papieżowi przez cały jego pobyt w Portugalii – wręcz gdyby tego nie robił, byłoby to postrzegane jako błąd – tłumaczy nam Maria Milewska.
Wraca jednak pytanie o koszty, które Portugalia, a szczególnie stolica i okolice musiały ponieść, aby ugościć tak wielki tłum młodych. – Jasne, są koszty, ale są też zyski, które te koszty przewyższą co najmniej trzykrotnie i o tym wiedzą wszyscy – mówi przewodniczka. Kontrowersje wywołały nie do końca przejrzyście przeprowadzone przetargi na zapewnienie usług czy budowę miejsc celebracji, ale zarzuty nie są kierowane pod adresem Kościoła. – Ani w telewizji, ani w prasie, ani wśród znajomych nie usłyszałam słów krytyki pod adresem samego wydarzenia. Wręcz przeciwnie – Portugalczycy są dumni z tego, że cały świat na nich patrzy i starają się jak najlepiej ugościć pielgrzymów – dodaje.
Wędrując po krętych uliczkach Alfamy trafiamy do maleńkiej knajpki, która adresowana jest raczej do lokalnych mieszkańców dzielnicy niż do turystów. Łatwo ją przeoczyć, bo wejście nie wyróżnia się niczym szczególnym. Siedząc nad bifaną – tradycyjną portugalską kanapką z duszoną wieprzowiną, rozmawiamy z właścicielem lokalu. Antonio jest Brazylijczykiem, w Portugalii mieszka 34 lata. Potwierdza to, co chwilę wcześniej słyszeliśmy od taksówkarza: on też nigdy nie widział miasta tak kolorowego, radosnego i pełnego zapału. Zapytany o koszty, jakie ponosi miasto, mówi, że nie ma o czym mówić, bo zyski przekroczą je wielokrotnie. – Chciałbym, żeby takie wydarzenia jak Światowe Dni Młodzieży odbywały się u nas co dwa lata! – żegna nas z uśmiechem.
Agnieszka Huf