O protestach po śmierci ciężarnej kobiety w szpitalu w Nowym Targu mówi bioetyk, ks. dr hab. Piotr Kieniewicz MIC.
Agata Puścikowska: Kolejny raz, gdy umiera kobieta oczekująca dziecka, rozpoczyna się awantura medialna, publiczne linczowanie lekarzy i przede wszystkim istniejącego prawa. To naturalna kolej rzeczy?
Ks. Piotr Kieniewicz: Niewątpliwie każda śmierć jest dramatem, a śmierć matki i dziecka, na którego narodziny oczekiwano z nadzieją, jest tragedią łamiącą serca nie tylko najbliższych – dotyka całego społeczeństwa. Oprócz bólu i łez pojawiają się pytania: dlaczego tak się stało? Czy można było temu zapobiec? I w końcu: kto zawinił? Ta naturalna reakcja niekiedy rzeczywiście przeradza się w medialną awanturę, w której – z rozmysłem lub nie – dominują emocje, a nie fakty. Co gorsza, niektóre środowiska starają się zupełnie świadomie wykorzystać to zamieszanie do realizacji własnych celów, promocji własnej ideologicznej agendy albo próby zaskarbienia sobie politycznej popularności. Zresztą to zjawisko znane jest nie tylko z Polski. Od 1973 roku, kiedy w USA miała miejsce sprawa Roe vs. Wade, gdy wyrokiem Sądu Najwyższego dopuszczono aborcję na życzenie jako prawo obywatelskie (wyrok został obalony w 2022 r.), aborcja na całym świecie jest rozgrywana jako polityczna karta przetargowa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.