O tym, jak dawać nadzieję w trudnym macierzyństwie, mówi Jolanta Mitko.
Szymon Babuchowski: Był taki moment w Twoim życiu, w którym bardzo potrzebowałaś pocieszenia?
Jolanta Mitko: Nawet kilka. Gdy byłam przed trzydziestką, pracowałam jako kierownik jednego z krakowskich hoteli. Doświadczałam tam ogromnych trudności w dogadywaniu się z kadrą zarządzającą. Traktowana byłam w sposób, który mnie bardzo dołował. Nie byłam jeszcze wtedy osobą na tyle asertywną, żeby stawiać granice.
Co wtedy czułaś?
Myślę, że był to zalążek depresji. Wracałam do domu, kładłam się do łóżka i – byle do rana. Potem znów szłam do pracy, otwierałam komputer i czasami przez osiem godzin nie wiedziałam, co robię. Pamiętam taki moment, w którym wróciłam z pracy i było mi tak strasznie smutno. Myślałam: „Boże, ja nie mam siły. Proszę Cię, ogarnij to”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.