Z George’em Weiglem o religii we współczesnym świecie rozmawiają Andrzej Grajewski i Sebastian Musioł
Gość Niedzielny: Czy pontyfikat Benedykta XVI jest kontynuacją dzieła Jana Pawła II, czy raczej powinniśmy mówić o przełomie?
George Weigel: – Dzieło Benedykta XVI nazywam dynamicznym rozwinięciem dokonań Jana Pawła II. Trudno się temu dziwić, bo przecież dwadzieścia lat byli to najbliżsi współpracownicy. Wiadomo, jaki wpływ miał kard. Joseph Ratzinger na powstanie takich dokumentów, jak „Dominus Iesus” czy encyklika „Fides et ratio”, albo na przygotowania do Jubileuszu Roku 2000. Warto jednak podkreślić szczególny benedyktyński styl, łatwy do zauważenia w stosunku obecnego Papieża do wyzwań, jakie niesie między innymi radykalny islam. Wykład w Regensburgu jest świetnym przykładem tego, że Benedykt widzi te zagadnienia w kontekście relacji między wiarą a rozumem, a dalej – obecności religii w życiu publicznym. Nie przypadkiem również Benedykt XVI na początku swego pontyfikatu skupił uwagę na liturgii i Eucharystii.
O Benedykcie XVI mówi się czasem, że jest bardziej teologiem, w przeciwieństwie do Jana Pawła II – filozofa. Myśli Pan, że chodzi tylko o przesunięcie akcentów, inną metodę, stosowaną do osiągnięcia tego samego celu?
– Nie przepadam za tym rozróżnieniem. Możemy za to powiedzieć, że obydwaj są bardzo biblijni. Teraz czytamy „Jezusa z Nazaretu”, a przed laty Jan Paweł II dał zachwycającą interpretację Księgi Rodzaju, kiedy przedstawił swą teologię ciała. Obaj wchodzą w głęboki dialog z myślą współczesną. Być może u obecnego Papieża wyraźniejszy jest element patrystyczny – jego zamiłowanie do Ojców Kościoła.
Czy odcinająca się od swych chrześcijańskich korzeni Europa ma szansę wciąż liczyć się w globalnie religijnym świecie?
– Europa nie da światu żadnych owoców, jeśli odetnie się od korzeni swej cywilizacji. A jej korzenie sięgają do Jerozolimy, Aten i Rzymu. To, co określamy jako Zachód, jest jedynym w swoim rodzaju wytworem i splotem religii biblijnej, greckiego rozumu i rzymskiego prawa. Odcinając swe biblijne korzenie, Europa w XXI w. nie będzie w stanie już nic zaoferować światu.
A lefebryzm?
– Och, lefebryzm to żaden problem, to ledwo zauważalna mniejszość! To prawda, że wciąż uznają oni Sobór Watykański II, a zwłaszcza deklarację o wolności religijnej, za zerwanie z wielką tradycją Kościoła. Oczywiście, można zrozumieć, że pewne elementy katolicyzmu sprzed 1962 r. wciąż są dla wielu atrakcyjne. Ostatecznie, co zaznaczyłem w „Świadku nadziei”, upór arcybiskupa Lefebvre’a okazał się większy niż jego miłość do Rzymu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z George’em Weiglem