Na planie najnowszego filmu Lecha Majewskiego „Młyn i krzyż” spotkali się Michael York, Rutger Hauer i Charlotte Rampling. Ostatnie zdjęcia reżyser kręcił w rodzinnych Katowicach.
Lech Majewski nie po raz pierwszy czerpie inspirację z malarstwa. Jego „Ogród rozkoszy ziemskich” nawiązywał bezpośrednio do twórczości Hieronima Boscha. Dlaczego realizuje filmy o malarzach? – Dla mnie robienie filmu jest spotkaniem z artystą. Gangster nic mi nie może powiedzieć, może mnie najwyżej zastrzelić. Policjant może mnie aresztować lub pouczyć. Natomiast artysta może dla mnie odkryć nowy świat – wyjaśnia.
Obraz, książka, film
Tym razem Majewski postanowił ożywić na ekranie obraz „Droga na Kalwarię” Petera Breughla, który można oglądać w wiedeńskim muzeum. – Michael Gibson, znany krytyk i historyk sztuki, napisał książkę „Młyn i krzyż”. Jest to piękna, dogłębna analiza obrazu Breughla. Gibson odkrył poetycki język tego obrazu. Zobaczył w Paryżu mój film „Angelus” i uznał, że jestem breughlowskim reżyserem. Odszukał mnie i zaprosił do współpracy nad scenariuszem filmu według swojej książki – opowiada reżyser. W trakcie pisania ktoś zapytał Majewskiego, jak będą wyglądać na ekranie postaci z obrazu. – Odpowiedziałem, że tak jak Michael York, Charlotte Rampling i Rutger Hauer. Później ugryzłem się w język i pomyślałem, że najpierw powinienem zapytać ich, czy zagrają w moim filmie – wyjaśnia Lech Majewski. I zapytał. W rezultacie Charlotte Rampling, Michael York i Rutger Hauer, gwiazdy kina światowego formatu, znaleźli się na planie „Młyna i krzyża” w Katowicach. Hauer odtwarza postać Petera Breughla, York gra bankiera i kolekcjonera obrazów, Jonghelincka, zaś Charlotte Rampling występuje w roli Maryi, matki Jezusa. Joanna Litwin wciela się w rolę młodej żony Breughla, Marijken.
Edyp jak Ikar
Breughel tkwił w Majewskim od dawna. – Wiele lat temu Józef Szajna zaprosił mnie, bym wystawił u niego „Edypa” – wspomina reżyser. – Chciałem zrobić ten spektakl według Breughla. Miało to być przedstawienie, w którym dziesięciu aktorów grałoby ludność umierającą na dżumę. Ale cała ta sytuacja miała być gdzieś zgubiona w morzu innych ludzi, tak jak upadek Ikara w obrazie Breughla. Widzimy tylko nogę wystającą z morza. A rolnik dalej uprawia rolę. Te wszystkie tragedie giną gdzieś w zwykłej codzienności. Aktorzy odmówili wtedy udziału w mojej wizji spektaklu. Powiedzieli, że nie będą tonąć w morzu statystów. Więc projekt upadł. Ale Breughel cały czas ze mną był. Twórca namalował „Drogę na Kalwarię” w 1564 roku.
W tym też roku osadzona została akcja filmu, w którym wątek cierpienia Chrystusa splata się z cierpieniem Flandrii uciskanej przez Hiszpanów. Według Michaela Gibsona, współautora scenariusza, Breughel, najwybitniejszy filozof pośród malarzy, jawi się jako Szekspir Flandrii. Jego obraz to religijna, moralna i polityczna refleksja na temat przemocy, przemijania i ludzkiej niewiedzy. Spomiędzy przeszło pięciuset postaci w obrazie scenarzyści wybrali tuzin osób, których losy łączą się ze sobą w filmie Majewski buduje zdjęcia filmowe wielowarstwowo, używając najnowszych technik grafiki komputerowej oraz efektów 3D. Sceny z udziałem aktorów zostały zrealizowane w okolicach Katowic, na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej oraz w pobliskim Olsztynie – dokładnie tam, gdzie Wojciech Has, opiekun artystyczny Majewskiego w łódzkiej Szkole Filmowej, 45 lat wcześniej realizował „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Film ma trafić na ekrany w przyszłym roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz