Muzyka gospel przypomina, że chrześcijaństwo jest religią radości, religią pustego grobu.
Pamiętam, jak trzy lata temu na scenę Górnośląskiego Centrum Kultury weszła czarnoskóra Cynthia Nunn w fantazyjnym kapeluszu. Wystarczyło, że otworzyła usta, a już cała widownia podniosła się z miejsc i zaczęła podrygiwać w rytm muzyki. Śpiewali także ci, którzy nie znali nut ani angielskiego. Po trzech dniach uczestnicy warsztatów GoGospel porwali kilkutysięczny tłum w katowickiej katedrze.
Każdy chce radości
Podobnie dzieje się w Osieku, niewielkiej miejscowości w Borach Tucholskich, gdzie co roku przybywa coraz więcej fanów muzyki gospel. Ostatnio było ich ok. 30 tysięcy. Skąd ta popularność nad Wisłą muzyki o „czarnych” korzeniach? – Gospel odpowiada na pragnienia ludzkiego serca – twierdzi ks. Zdzisław Ossowski, dyrektor festiwalu „Camp Meeting” w Osieku. – Każdy człowiek pragnie radości, chce słyszeć, że jest wieczny. Ta muzyka przypomina, że chrześcijaństwo jest religią pustego grobu. Pomysł stworzenia festiwalu narodził się 12 lat temu, dzięki spotkaniu z jednym z amerykańskich zespołów. – Zaczynaliśmy prawie od zera – wspomina ks. Ossowski – a dziś widzimy owoce: setki spowiadających się, nieraz po wielu latach, młodych ludzi. Słyszymy, jak mówią, że znaleźli Boga i swoje miejsce w Kościele; że na nowo weszli do rzeki chrztu. Nurt gospel wywodzi się z pieśni spirituals, które powstawały w Ameryce wśród czarnych niewolników.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski