Marek Jóźwiak-Liro, Rozmowy z Aniołem, WAM, Kraków 2005.
Bohater tej książki przypomina ducha: wielu o nim słyszało, ale mało kto miał okazję go zobaczyć. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że… bohater tej książki jest duchem. Dodajmy: dobrym duchem, z gatunku tych, które nazywamy aniołami. Osoba opowiadająca historię zastrzega się już we wprowadzeniu, żeby nie mylić jego rozmówcy z całą rzeszą tych „drewnianych i malowanych, z przypiętymi skrzydłami”, jak też nie przypisywać mu roli Supermana, który w glorii fleszów i niezwykłości „pomaga ludziom za sprawą nadprzyrodzonej mocy, żeby sprawiedliwość znowu zwyciężyła”. Kim więc jest ten Anioł, którego spotyka Człowiek? To Anioł Stróż.
Darujmy tu sobie katechizmową definicję, podsłuchajmy rozmowę. Zapytany o człowieka, o to, jaki ma w życiu cel, co się ostatecznie będzie „liczyło”, Anioł tak odpowiada: „Najważniejsze, czy nie zgubił daru, który otrzymał na początku życia”. „A co otrzymał na początku?” – pyta Człowiek. „Miłość, która nie umiera”. „Znów frazesy” – wyrwało się rozmówcy Anioła, mnie także, przyznam, a może i wielu czytelnikom... Anioł jednak idzie za ciosem, odpowiada: „Dla ciebie frazesy, a dla mnie sens istnienia”. Mocne, prawda?
Taka jest książka rOzmowy z Aniołem. Fabuła toczy się nieśpiesznie, brak nadzwyczajnych zbiegów okoliczności, wzlotów akcji – dzieje się jedynie to, co zwykle wielu ludziom się przytrafia. Gdzieniegdzie tylko wpleciona przypowieść, rzucona w przestrzeń myśl czy paradoks przypominają, że pod codziennością kryją się rzeczy ważne, najważniejsze.
Spotkania z Aniołem wplecione są w życie czteroosobowej rodziny: Mąż – narrator, Żona, dwoje dzieci w wieku przedszkolnym (pod koniec pojawia się wątek szkoły – pewnie w tym czasie urosły). Migawki z ich życia nie są jednak jedynie tłem czy kontekstem tytułowych rozmów. Spotkania z domownikami są bowiem równie istotne jak te z niebieskim przewodnikiem. Te dwa wątki nakładają się na siebie i wyjaśniają wzajemnie. To jest ta sama opowieść – pochwała życia, miłości, która nadaje sens każdemu drobiazgowi.
Może właśnie dlatego są to rozmowy i spotkania niedokończone. W ostatniej scenie, gdy bohater zdradza w końcu dzieciom, kogo spotkał, te wierzą mu bez zastrzeżeń. Podniecone, wykrzykują: „Tato! To niesamowite! (…) Opowiesz o tym mamie?”. Książka Marka Jóźwiaka pomaga uwierzyć. Jest zaproszeniem do pociągnięcia dalej jego – a może i naszej własnej – opowieści. Bo może i ja, niosąc siatki z zakupami, przed blokiem…?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Solecka