Prawda była (i jest) kluczowym tematem teologii Benedykta XVI.
Prawda była (i jest) kluczowym tematem teologii Benedykta XVI. Profesor Ratzinger sam opowiadał, że choć szybko doszedł do zrozumienia jej znaczenia – gdy był młodym uczonym – sprawa nie wydawała mu się oczywista. Czyż nie ważniejsze jest bowiem, by ludzie byli dobrzy? I czyż ważne jest, co czyni ich dobrymi? Czyż zatem prawda – jak zakładali moderniści – nie ma znaczenia użytecznego, nie jest względna, czyż nie polega na dobrych rezultatach naszych działań, a nie na „abstrakcyjnej” słuszności ich założeń? Nie, jednak nie! Prawda nie jest abstrakcją oderwaną od życia. Prawda (rozumiana całościowo) to więcej niż suma prawd szczegółowych – arytmetycznych, farmakologicznych, historycznych. Wszystkie one są ważne, często pozwalają odróżniać dobro od zła, choćby poprzez rozróżnienie tego, co korzystne i szkodliwe.
Ale ostateczna Prawda to o wiele więcej. Jej fundamentem są nie subiektywne uczucia, ale – jak głosi przysięga antymodernistyczna – „zewnętrzne dowody Objawienia”. Najważniejszym z nich jest pusty grób Chrystusa, naszego Pana, widzianego po zmartwychwstaniu przez apostołów i pięciuset uczniów, z których większość jeszcze żyła, gdy zaświadczał o tym święty Paweł (por. 1 Kor 15,6). Prawda ta to również nadprzyrodzony charakter Kościoła założonego przez Zbawiciela i świętość liturgii, którą odprawia. To również Magisterium Kościoła, jego spójnie rozwijana od wieków nauka wyjaśniająca Ewangelię. Dlaczego sumę tych prawd określamy po prostu jako Prawdę? Bo chodzi o najważniejszą i bezpośrednią interwencję Boga w historii, która nie tylko wyjaśnia kondycję człowieka (grzech pierworodny), ale również ją zmienia – poprzez odkupienie. Dlatego właśnie katolicyzm nazywamy jedyną prawdziwą religią, w czym nie chodzi o tryumfalistyczne czy degradujące porównania, ale podkreślenie rodzajowej różnicy katolickiego chrześcijaństwa od wszelkich innych wierzeń, nawet powstałych wśród chrześcijan.
Ta właśnie Prawda ma charakter zbawczy, niesie ludziom ocalenie, otwiera wieczność. W przeciwnym wypadku chrześcijaństwo się rozpada. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, nasza wiara jest próżna (por. 1 Kor 15,14). Na świecie jest wiele systemów, które – absolutyzując te czy inne wartości – mogą konkurować z chrześcijaństwem: w nadziei lepszego świata, w humanitaryzmie, w oderwaniu od materii. W tych wszystkich kwestiach chrześcijaństwo zachowuje umiar, ale to ono ma słowa życia wiecznego.
Benedykt XVI w wierności prawdzie, w zaangażowaniu na rzecz ortodoksji katolickiej widział klucz do nadziei dla Kościoła w czasach kryzysu. Tego uczył u boku św. Jana Pawła II, tę misję kontynuował jako papież. Sam tytuł jego encykliki „Caritas in veritate” był programem: nie ma miłości bez prawdy, prawda zobowiązuje do miłości.
Papieża przedstawiano jako reakcjonistę, tymczasem nie ma nic bardziej „demokratycznego” (w sensie powszechności) od prawdy. Święty Benedykt, patron zmarłego papieża, uczył, że „Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to, co jest lepsze”, bo katolicyzm nie jest ezoteryczną nauką, której nie możemy być pewni. Nie jest też projekcją władzy, nawet kościelnej. Prawda żyje w widzialnym Kościele, który zawsze ogłaszał swe zasady publicznie. Dlatego wszyscy mamy obowiązek je wyznawać i ich bronić.
Jason Horowitz napisał w „New York Timesie”, że choć wydawać by się mogło, iż epoka Josepha Ratzingera się kończy, jego „dziedzictwo będzie trwać”. Nawet opinia krytyczna wobec Kościoła zdaje sobie sprawę, że siła katolicyzmu nie leży w popularności, która raz jest większa, raz mniejsza, ale w pewności tego, co nie przemija.
Z Rzymu, po pogrzebie Ojca Świętego, wyruszyliśmy w sobotę po Trzech Królach, jeszcze przed świtem. Gdy wsiedliśmy do samolotu, spojrzałem na czerwone, rozjaśniające się na wschodzie niebo. Pomyślałem o pierwszych chrześcijanach i przypomniał mi się „Duch liturgii”. Zrozumiałem w tym momencie, co czuli chrześcijanie w czasach prześladowań, gdy podczas Mszy kierowali się wspólnie na wschód. Jak wyjaśnił potem święty Augustyn – nie dlatego, by ktokolwiek zakładał, że właśnie tam jest Bóg, ale dlatego, że tam jest źródło życia, a ostatecznym jego źródłem jest Stwórca życia, sam Bóg. Poza radosnym, oślepiającym słońcem, przerywającym noc – ulubiony czas prześladowców – jest jeszcze większe Światło i Radość. Tam odszedł Chrystus i stamtąd powróci. I stamtąd promieniuje życiodajny blask Prawdy.•
Marek Jurek