Wyjątkowo krótki w tym roku jest czas między Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem. Wczoraj posypywaliśmy choinkę srebrnym pyłem, dzisiaj posypujemy głowy popiołem… Od Betlejem do Golgoty droga bliska.
„Betlejem i Golgoty nie wolno od siebie oddzielać. Wcielenie Syna Bożego stwarza warunki i podstawę dla tego potężnego, wstrząsającego ziemią wydarzenia, kiedy to Syn Boży umiera na Golgocie dla naszego zbawienia. To właśnie śmierć dla naszego zabawienia nadaje Wcieleniu ową ostateczną, straszliwą powagę” – pisał słynny niemiecki teolog, Karl Adam (tłum. J.Sz).
Znakomicie ową syntezę wyrażały w dziejach chrześcijańskiej sztuki niektóre arcydzieła, malarstwa szczególnie. Podczas londyńskiej wystawy „Seeing Sal- vation”, zorganizowanej z okazji 2000 lat chrześcijaństwa (The National Gallery, 26.02–07.05.2000 roku), zgromadzono w jednym dziale kilka obrazów, które prezentując Betlejem, opowiadają jednocześnie o Kalwarii.
Była tu „Adoracja Królów i Chrystus Ukrzyżowany”, dzieło przypisywane Benedetto Bonfigliemu (z lat 1465–75), gdzie sześć postaci (Dzieciątko, Maryja, Józef, Trzej Królowie) buduje scenę na granicy radości, uroczystej powagi i głębokiego smutku. Nawet oczy zwierząt ze stajni szklą się cierpieniem, obserwując wręczanie mirry (symbolu męki i śmierci). Niedaleko betlejemskiej groty – Ukrzyżowany.
Rodzi się, by umrzeć…
Tuż obok arcydzieło Bartolomé Estebana Murilla, „Dziecię Jezus odpoczywające na krzyżu” (1670 r.). Rozświetlony, półtoraroczny Jezus, na tle mrocznego krajobrazu śpi na łóżeczku-krzyżu, od którego oddziela Go jedynie płótno w kolorze chabrów. Prawą rączkę wspiera na czaszce. Wypoczywa, rośnie, by umrzeć…
I najświetniejszy z tej serii, najbardziej porażający: „Madonna na łące” Giovanniego Belliniego (ok. 1500 r.). Dziecko śpi na kolanach śmiertelnie smutnej Matki, na tle posępnego krajobrazu, jałowego jak całun. Wargi, oczy, a zwłaszcza dłonie Matki błagają: „Nie odchodź…”. A Dziecko śpi „jak zabite” – z całą grozą proroctwa obecną w tym zwrocie. Więc usta Madonny zdają się powtarzać za Dawidem: „Spojrzyj. Wysłuchaj, Panie, nasz Boże! Oświeć jego oczy, by nie zasnął w śmierci” (por. Ps 13,4). Rozumiemy, że oto geniusz sztuki uchwycił ów związek między narodzinami i śmiercią Wcielonego: Słowo stało się ciałem cierpiętliwym i zniszczalnym. Boży Syn wciela się, aby umrzeć…
Ale Bóg Go wskrzesił. Oto inny Bellini, jego wenecka Piet. Bezbrzeżny ból Matki na tle murów Vicenzy z martwym ciałem dorosłego, dopiero co zdjętego z krzyża Syna. I krople piękna w tym oceanie udręki, piękna, w którym drzemią ślady wielkanocnej niezgody na śmierć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor KUL