– Nie możemy milczeć, kiedy wierni porzucają Kościół – mówił abp Rino Fisichella, który stanął na czele Rady ds. Nowej Ewangelizacji. – Nadszedł czas, by wyraźnie i odważnie zabrać głos, bo jesteśmy głosicielami Ewangelii.
Mamy do czynienia z prorocką intuicją Benedykta XVI, a nawet z „prowokacją” – przekonywał abp Rino Fisichella podczas prezentacji w Watykanie (12.10) papieskiego listu Ubicumque et semper (Wszędzie i zawsze), który określa zadania nowej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Hierarcha przywołał gorzkie słowa św. Grzegorza Wielkiego: „wierni od nas odchodzą, a my milczymy”, aktualne w kontekście sekularyzacji. Nowa Rada ma inspirować i koordynować ewangelizację w zachodnich społeczeństwach, które odwracają się od wiary. Powołanie do życia nowej dykasterii zbiega się z obchodzonym właśnie Tygodniem Misyjnym. Papieska prowokacja daje do myślenia. Zmusza wszystkich katolików do nowego spojrzenia na misje.
Misje zamachem na wolność?
Tydzień Misyjny kojarzy nam się tradycyjnie z misjami w dalekich, egzotycznych krajach. Konwencjonalny obraz to biały misjonarz pośrodku biednego afrykańskiego kraju, otoczony wianuszkiem uśmiechniętych ciemnoskórych dzieci. Oczywiście, że tradycyjne misje nadal trwają w wielu miejscach, a praca misjonarzy zasługuje na najwyższy szacunek i wsparcie. Nie można jednak ignorować faktu, że na naszych oczach zmieniła się duchowa mapa świata. W Afryce każdego dnia chrzest przyjmują 23 tys. ludzi, liczba powołań kapłańskich na Czarnym Lądzie systematycznie rośnie. Niedawno pisaliśmy o tym, że centrum chrześcijaństwa przenosi się z Europy do Afryki i Ameryki. Na początku XX w. Europejczycy stanowili dwie trzecie wszystkich chrześcijan, dziś mniej niż jedną czwartą, a do 2025 r. liczba ta spadnie poniżej 20 proc. Wzrostowi Kościoła w tzw. krajach misyjnych towarzyszy zjawisko jego słabnięcia w krajach Europy.
Obowiązującą europejską doktryną stała się wielokulturowość i tolerancja. Pod tymi szyldami spora część elit starej Europy z gorliwością zwalcza istniejące jeszcze tu i ówdzie przejawy chrześcijańskiej tożsamości Starego Kontynentu. Współcześni „misjonarze” poprawności politycznej wmawiają nam skutecznie, że wszystkie religie są równe, a różnice między nimi są w gruncie rzeczy nieważne i każdy człowiek ma ostatecznie jakąś swoją religię, którą sam sobie tworzy, więc nawracanie kogokolwiek na wiarę chrześcijańską jest zamachem na wolność. Co ciekawe, przejście Europejczyka na hinduizm czy islam jest odbierane jako oryginalny wybór świadczący o niezależności jednostki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz