Faceci przy piwie to norma, faceci na modlitwie to rzadkość. Gdy rzadkość stanie się normą, nastanie normalność.
Była noc 5 lipca ubiegłego roku. Andrzej Lewek upadł na podłogę w toalecie. Tomograf wykazał pęknięcie czaszki, krwiak na mózgu. Po powrocie ze szpitala Andrzejowi dokuczał silny ból głowy. W nocy obudził się z mocnym przeświadczeniem, że powinien poprosić o sakrament namaszczenia chorych. Otworzył Biblię na Ewangelii z niedzieli, która właśnie się zaczynała. Było tam o apostołach, którzy „wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali”. Rano otrzymał sakrament chorych. Ból zaczął ustępować. Badanie wykazało, że krwiaka już nie ma. Było jednak pęknięcie czaszki i ubytek kory mózgowej. – To się już nie zmieni. Co można było, to już zrobiono – orzekli lekarze. Jednak pół roku później tomograf wykazał, że… zmian pourazowych nie ma. – Cały czas miałem wsparcie modlitewne ze strony przyjaciół. I Pan Bóg robił swoje – wspomina Andrzej Lewek.
Strażak, a nie klnie?
Wsparcie modlitewne dla Andrzeja Lewka pochodziło w dużej mierze od Mężczyzn św. Józefa. To, jak czytamy na ich stronie, „sieć mężczyzn, którzy powierzyli swoje życie Jezusowi Chrystusowi”. Grupę o takiej samej nazwie prowadzi w USA Donald Turbitt, amerykański lider Mężczyzn św. Józefa. Ponieważ był w Polsce, Andrzej chciał zaprosić go do Krakowa. Ksiądz, któremu przedstawił ten pomysł, uznał, że dobrze by było i u nas stworzyć taką grupę. – W parafii św. Józefa powinni być Mężczyźni św. Józefa – powiedział. Grupa powstała i rozrasta się. Mężczyźni spotykają się co miesiąc, a raz w roku mają Dzień Duchowej Odnowy. Właśnie taki odbył się w Kalwarii Zebrzydowskiej, w auli u bernardynów. Głównym mówcą był Donald Turbitt. – Prawdziwy mężczyzna to jest ktoś silny. Trzeba być silnym, żeby być chrześcijaninem – przekonuje. Ten człowiek wie, co mówi. Poznał smak tego, co uchodzi za męskie. Przez 20 lat był strażakiem, potem biznesmenem.
A w końcu rzucił wszystko i zajął się mówieniem o Chrystusie. – Chrześcijanin powinien mieć podobne cechy jak strażak. Ma wynosić ludzi z ognia. Z piekła do nieba – zaznacza Turbitt. Ale przyznaje, że jako młody strażak nie miał cech chrześcijanina. – Gdybym wtedy przestał kląć, tobym już nie miał nic do powiedzenia – śmieje się. Dopiero gdy spotkał Jezusa, wszystko się zmieniło. – Gdy przyjąłem Pana, przestałem przeklinać. Jezus mi to zabrał – zapewnia. Potem ktoś z drugiego końca miasta przyjechał, żeby zobaczyć tego strażaka, który przestał kląć. – Gdy się nawróciłem, pięcioro rodzeństwa sądziło, że zwariowałem. To normalne, bo jeśli jesteśmy posłuszni Bogu, spotkamy się ze sprzeciwem. Ale po roku wszyscy moi bracia i siostra, i ich rodziny, przyjęli Chrystusa – opowiada.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak