Dobrze, że jest spowiedź. Bywają z nią kłopoty, ale bez niej wiele spraw byłoby nie do uniesienia
Telefon sprzed kilku dni przypomniał mi stary dowcip. Biskup skądś wracał, za kierownicą jego sekretarz, bardzo dziś rozgadany. Okazja nie była zbyt urzędowa, to nawet biskup sutanny nie miał. W jakiejś wiosce ludzie szli do kościoła. „To co, zobaczymy?” – powiedział biskup. Była spowiedź. Popatrzyli na siebie, obaj stanęli w kolejce.
Jadą dalej. Sekretarz coś stracił humor, nic nie mówi. „Jacek, co z tobą?” – pyta biskup. „Eee, nic”. Po chwili: „Przyznaj się, nie dostałeś rozgrzeszenia?”. „Nooo...” „Nie martw się, ja też nie”.
Cóż, księżowski dowcip. A ten telefon? Otóż zadzwonił stary znajomy, żeby się wyżalić. Był do spowiedzi, rozgrzeszenie co prawda dostał, ale „wiesz, jak mnie ten ksiądz zwymyślał?”. Ja na to, że pewnie na przebierańca trafił, bo księża w konfesjonale to... Przerwał mi. „Sameś przebieraniec. Nasz wikary, przecież go znam”.
Kilka dni później zadzwoniła znajoma. „Wiesz, byłam do spowiedzi”. Nie chwal się, ja też. „Ale wiesz, potrzebowałam kilku mocnych słów, trzeba mnie było nawet zrugać, czekałam na to. Trafiłam na takiego starszego księdza, a on o Bożej dobroci mówi, że nasze największe grzechy wobec Bożego miłosierdzia to jak szron w słońcu”. Opowiedziałem jej o tamtym telefonie. „Szkoda, żeśmy nie trafili odwrotnie. A swoją drogą, dodała, spowiednikowi też czasem trudno trafić”.
Trudno, to prawda. Wiem z własnego doświadczenia. Tym bardziej że oprócz oczekiwania na to, co najważniejsze – na odpuszczenie grzechów w imię Boga, wielu penitentów przychodzi z czymś jeszcze. Są tacy, którym potrzebna terapia. Pół biedy, jeśli tylko moralna, gorzej, jeśli psychologiczna. Na to w konfesjonale ani czasu nie ma, ani warunki nie po temu, no i ksiądz nie jest terapeutą. Inni potrzebują kierownictwa duchowego. Nieraz spowiedź tym bywa, ale przecież to są dwie różne sprawy.
Nie mówię już o tych, którzy przychodzą do konfesjonału nieprzygotowani, a czasem zgoła bez świadomości, o co tu chodzi. Wtedy potrzebna bywa podstawowa katecheza na temat pokuty. A najgorzej, gdy na jednego penitenta zostaje jedna minuta. Wszelako dobrze, że jest spowiedź. Bywają z nią kłopoty, ale bez niej wiele spraw byłoby nie do uniesienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów