Święty tygodnia: św. Bartłomiej Myśl: Zaczął od kwestionowania, ale dał się dla Jezusa obedrzeć ze skóry.
Jego postać bywa przedstawiana w sposób dość makabryczny. Na słynnym „Sądzie Ostatecznym” Michała Anioła św. Bartłomiej trzyma w jednym ręku swoją skórę, w drugiej rzeźniczy nóż. W mediolańskiej katedrze zobaczyć można jeszcze bardziej wstrząsającą figurę Apostoła. Męczennik stoi obdarty ze skóry, ma ją narzuconą na siebie niby płaszcz. To wszystko ślady starożytnej tradycji, która głosi, że Bartłomiej zginął w Armenii ukrzyżowany, a wcześniej odarty ze skóry.
Mateusz, Marek i Łukasz wymieniają Bartłomieja na liście apostołów zawsze zaraz po Filipie. Poza imieniem nie znajdziemy w ich Ewangeliach żadnej innej wzmianki o naszym bohaterze. Inaczej jest u Jana. Nie ma tam mowy o Bartłomieju, a jest Natanael. Wszystko na to wskazuje, że chodzi o tę samą osobę, ponieważ Natanael pojawia się w towarzystwie św. Filipa. Św. Jan opisuje moment powołania Apostoła, wymienia go także jako jednego z siedmiu świadków ostatniego ukazania się Zmartwychwstałego w Galilei. „Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu” (J 1,47) – mówi Jezus na widok Natanaela.
Pochwała z ust samego Mistrza to rzecz wyjątkowa, tym bardziej, że Nataneal tuż przed spotkaniem z Jezusem wyrażał się sceptycznie o Jego mesjańskiej misji: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”. Można się dopatrywać tutaj pochwały postawy szczerości. Nieraz bywa tak, że droga do głębokiej wiary zaczyna się od zwątpienia, od zakwestionowania prawdy, która kłóci się z naszą dotychczasową wiedzą czy zdrowym rozsądkiem. Natanael mimo swojego sceptycyzmu, posłuchał zaproszenia Filipa „Chodź i sam zobacz”. Miał odwagę skonfrontować swoje wątpliwości z samym Jezusem. Chwilę potem uznał w nim Mesjasza. Poddał się prawdzie większej od niego.
Pamiętam wypowiedź dziewczyny z na jakiegoś oazowego spotkania. Zmusiła się przed bierzmowaniem do udziału w spotkaniu w małej grupie. Animatorka zapytała: „Kim dla ciebie jest Jezus Chrystus?”. Dziewczyna, przysłuchując się wypowiedziom innych, układała sobie w głowie pobożny sloganik. Kiedy jednak przyszła jej kolejka powiedziała szczerze: „jest dla mnie niczym”. Od tego momentu zaczęła się droga jej wiary. Ta historia kojarzy mi się ze sceptycznym Natanelem. Zaczął od kwestionowania, skończył męczeństwem, dał się dla Jezusa obedrzeć ze skóry. Nie trzeba bać się swoich wątpliwości, trzeba tylko mieć odwagę pójść za radą Filipa: „Chodź i sam zobacz”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz