Bóg rodzi się, by nie zatrzymywać się nad tym, co smutne czy szare. Bóg zechciał być dzieckiem stolarza z Nazaretu, bo tylko dziecięctwo buduje życie. Dziecięctwo, czyli zgoda na skromność istnienia
Zawsze nas będzie poruszać ubóstwo objawienia Syna Bożego, ponieważ mamy zbyt wygórowane roszczenia wobec życia. Obraz Syna Bożego w tak mizernej scenerii jest uzdrawiający dla naszych depresji i rozczarowań. Bóg nie żądał niczego wielkiego od życia, by się objawiać pośród nas. Nade wszystko jesteśmy rozczarowani ubóstwem warunków bytowania, również bezsilnością, dysharmonią, omylnością, bylejakością. Trudno się z tym pogodzić, że nie jesteśmy królami losu, tylko kuchennymi gospodyniami, zapracowanymi kasjerkami, wiejskimi hodowcami, kierowcami taksówek, wikariuszami, sprzątaczkami, policjantami. Życie jest szare, i w takie szare, a nawet dość nędzne warunki wpisał się Syn Boży, by uwolnić nas również, przy okazji odkupienia, od pretensji do kondycji istnienia. Wpisał się, bo był SŁOWEM.
On miał ogromną chęć życia, choć urodził się w stajni. My narzekamy na zimną wodę w kranie albo na trzyletni tapczan, który już zaczyna trzeszczeć. Jezusowi nie przeszkadzało towarzystwo niemile pachnących zwierząt, nam przeszkadza zbyt głośny telewizor u sąsiada. Czasami depresja dosięga ludzi z powodu niespełnionego roszczenia do bycia kimś wyjątkowym albo do posiadania czegoś eleganckiego czy zawłaszczenia kogoś. Dosięga nas zniechęcenie, gdy nie jest tak, jak wyobrażaliśmy sobie to wszystko. Może nawet rozpacz, gdy myślimy, że życie nie ofiarowało nam tego, na co zasłużyliśmy.
Czy Syn Boży zasłużył na żłób z sianem? Czy Matka Boża miała żal do Ojca niebios o tak mizerne warunki egzystowania? Czy Józef przeżywał załamanie z powodu braku środków do życia? My się zniechęcamy, gdy tylko pojawią się łysawe zakola na głowie albo gdy nie stać nas na wakacje na Majorce, tylko w Wejherowie. Nadajemy temu zniechęceniu charakter prawie heroiczny i opowiadamy o nieudanym losie, by ściągnąć uwagę innych i stać się bohaterem podwórkowej kłótni z samym sobą.
Bóg rodzi się, by nie zatrzymywać się nad tym, co smutne czy szare. Bóg zechciał być synem, dzieckiem stolarza z Nazaretu, bo tylko dziecięctwo buduje życie. Dziecięctwo, czyli zgoda na skromność istnienia. Ubóstwo i ta mizerna kolekcja równie mizernych przedsięwzięć to jednak rzecz święta. Miser res sacra – biedny jest rzeczą świętą! Im nędzniejszy jest mój byt, tym usilniej powinienem wołać, jak dziecko do Wszechmocnego, a nie zamykać się w zniechęceniu i złości. Odkrycie własnej pustki i zaniku woli nie powinno nas załamywać, lecz prowadzić do odkrycia potęgi Bożej opieki. Jakież było zadziwienie i wdzięczność Maryi i Jozefa, gdy od trzech nieznanych ludzi otrzymali środki na daleką podróż do Egiptu. Przyjąć siebie z pustymi kieszeniami możliwości, przyjąć swoje ubóstwo i życie mizerne to otworzyć się na nieoczekiwany dar od Ojca, który nie zapomina o swych dzieciach. Bóg wynagradza powierzenie się Mu, a nie zasługi. Wynagradza zaufanie i pogodzenie, a nie wielkopańskie ambicje i roszczenie do radzenia sobie zawsze ze wszystkim.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE