W przeddzień moich urodzin zabrałem rodzinę na pizzę. Wiesz, Emilko – powiedziałem do 4-letniej córki – my, chrześcijanie, jak mamy świętować, to zaczynamy dzień wcześniej. To się nazywa wigilia. Na razie tyle mogę nauczyć moje dziecko.
Ale kiedyś chciałbym mu powiedzieć: – Wiesz, Emilko, my, chrześcijanie, jesteśmy jak święte Perpetua i Felicyta – służąca i jej pani, rzymska patrycjuszka, która była w ciąży, gdy ją pojmano w czasie prześladowania chrześcijan. Podobno ojciec poganin ze łzami w oczach błagał ją, by wyrzekła się wiary.
Mówił może: „To tylko jedno małe ziarenko kadzidła dla bożka. Rzuć je, a będziemy żyli; będziemy szczęśliwi”. Nie rzuciła. W więzieniu urodziła dziecko, bo prawo rzymskie było bardziej cywilizowane niż nasze – nie pozwalało zabijać maleństw w łonach matek. Potem sama zginęła na arenie.
My, chrześcijanie, jesteśmy powołani do chodzenia po wodzie. Bogu oddajemy to, czy ta woda stanie pod naszymi stopami betonową płytą, czy też utoniemy, stracimy życie z powodu Chrystusa. Ale nawet wtedy mamy pewność, że je odzyskamy. Czy nie tak stało się z Janem Pawłem II?
* mąż Halinki, tata Emilki, dziennikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej, współtwórca telewizyjnego programu „Ewangelia na dachach”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała