Z uwagą, ale i rosnącym uczuciem zażenowania przeczytałem artykuł Bogumiła Łozińskiego zamieszczony w 36. numerze „Gościa”. Tekst zupełnie mija się z faktami.
Już sam tytuł „PO agituje proboszczów” jest mocno tendencyjny. Przecież to nie PO, ale zaledwie małopolska PO, i nie agituje, ale po smutnych doświadczeniach ostatnich miesięcy proponuje dialog.
Przypominam, iż wówczas wiele zakrystii, placów i gazetek przykościelnych w naszym regionie zamieniło się w miejsca agitacji dla przedstawiciela jednej partii. Owszem, można było problem przemilczeć. Ale w Małopolsce uznaliśmy, że trzeba działać. Nie chcemy, żeby nas chwalono! Nie chcemy być pieszczochem proboszczów! Nie chcemy, żeby z ambon wzywano do głosowania na naszych kandydatów! Chcemy jednak, żeby choć w kościołach podczas niedzielnych nabożeństw było normalnie; żeby w trakcie homilii nie przyprawiano nam gęby antyklerykałów, a w zakrystiach nie zbierano podpisów pod listami wyborczymi. Jestem odpowiedzialny za słowa, zatem za powyższymi słowami przytaczam fakty – bardzo proszę zadzwonić do ks. proboszcza Franciszka Juchasa. Ten brat indagowanego w artykule ks. Tadeusza Juchasa ogłosił w ramach Mszy św. w Poroninie: „W związku z wyborami prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej można w zakrystii złożyć podpis poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. Będzie potrzebny przy podpisie PESEL” (cytat za TVN 24). Wszyscy święci tu nie pomogą, aby wytłumaczyć takie zachowanie. Co więcej podpisy zbierano także na cmentarzu (sic!)
Manipulacją jest również pierwszy akapit, gdzie czytamy o jakimś specjalnym liście, w którym wymienia się „zasługi PO dla Kościoła”. Dla autora tekstu zasługi te są i tak wątpliwe. Ale o jakim tu liście mowa? W naszym nie chodzi o Kościół powszechny (duże K), ale o zabytki kościelne i wiejskie kościółki (małe k), o których systematycznie myślą samorządowcy Platformy, posiadając większość w Zarządzie Województwa Małopolskiego. Panie Redaktorze, te prawie 28 milionów złotych to konkret, który warto pokazać społeczeństwu. Jeśli do władzy dojdzie antyklerykalna partia, takiego zaangażowania może zabraknąć. A do tego zdaje się prowadzić parafialne wspieranie partii. Podobne efekty przyniesie partyjne wspieranie Kościoła (duże K). Pozostaje nam pozytywistyczne działanie dla dobra wspólnego, które powinno być poznane i rozliczane przez wyborców. Dalej pojawiają się w tekście oskarżenia o naganne zabieganie o „poparcie proboszczów dla partii”. Znów pomyłka! Partię trzeba umieć odróżniać od projektu ustawy, który prowadzi poseł PO z Małopolski! Niezgrabna i zaiste niedźwiedzia manipulacja polega na wyrywaniu słów z kontekstu. W rzeczywistości prosimy w liście o wsparcie i dobrą atmosferę społeczną wokół ponadpartyjnej, jak ufamy, inicjatywy przywrócenia Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy. Może uda się to załatwić w tej kadencji sejmowej. O ile „Gość” będzie to działanie wspomagał; może wystarczy, aby tylko nie przeszkadzał. Inicjatywie wcześniejszej nie udało się zyskać większości sejmowej z uwagi na słabość projektów ustaw i brak koniecznego konsensusu w parlamencie. Ale również ze względu na społeczną ciszę wokół tego tematu. (…)
Od autora:
Z uwagami posła Ireneusza Rasia do mojego artykułu pt. „PO agituje proboszczów” trudno polemizować, gdyż są one niemerytoryczne. Poseł zarzuca mi tendencyjność, manipulacje czy uproszczenia, nie podając ani jednego przykładu na poparcie swoich oskarżeń. Skupiając się na szczegółach, w rodzaju kiedy słowo „Kościół” piszemy dużą, a kiedy małą literą, w ogóle nie odnosi się do zasadniczych zarzutów, że małopolska PO, podobnie jak PiS, próbuje wykorzystać proboszczów do popierania swojego ugrupowania. Do tego przypisuje sobie zasługi wobec Kościoła, których w rzeczywistości nie ma.
Bogumił Łoziński
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ireneusz Raś, poseł na Sejm RP, przewodniczący Regionu Małopolskiego Platformy Obywatelskiej