Ks. Sopoćko został błogosławionym nie dlatego, że był spowiednikiem s. Faustyny, ale ze względu na to, jakim był spowiednikiem, kapłanem i chrześcijaninem – mówi ks. Henryk Ciereszko.
Dzisiejszy błogosławiony spotykał innych świętych. Oprócz s. Faustyny, podczas studiów poznał s. Urszulę Ledóchowską, najpierw w Pniewach, a potem widywał się z nią, kiedy przyjeżdżała do urszulanek w Wilnie. Św. o. Maksymiliana Kolbego odwiedził w Grodnie po drodze z Warszawy do Wilna. A błogosławiony bp Jerzy Matulewicz wezwał go do pracy w Wilnie. Ks. Ciereszko zna każdy szczegół życiorysu ks. Sopoćki, ale nie poznał go osobiście. – Może gdybym w 1974 zaraz po maturze wstąpił do seminarium, miałbym to szczęście – zastanawia się. – A tak się boję, że ks. Michał kiedyś mi powie: „Co ty o mnie wygadujesz?” . W diecezji wszyscy się śmieją, że nawet kiedy pada pytanie „Jak wyglądał ks. Sopoćko?”, słyszy się odpowiedź: „Jak ks. Ciereszko”. Ksiądz jest autorem „Positio”, czyli dzieła zawierającego dokumentację z procesu diecezjalnego Sługi Bożego, przetłumaczonego na włoski.To wydawnictwo redagował przez 2 miesiące. Ale biografię błogosławionego pisał przez 9 lat. Przynosi zeszyty ks. Sopoćki, w których ten zapisywał swoje wystąpienia na konferencjach o Miłosierdziu Bożym, notatki do rekolekcji. Jeden z zeszytów ma oszczędną okładkę, z papieru pakowego przesyłki, która nadeszła z Biblioteki Kaznodziejskiej w Poznaniu, z adresem księdza: „Złota 9 m 4, Białystok”. Kartki zapełnione kaligraficznym pismem, bez kawałeczka marginesu. Jakby szanował każdy skrawek papieru. I żadnych skreśleń. „Miłosierdzie jest węzłem braterskim bogatych z biedniejszymi, możnych z bezdomnymi” – czytam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Jakub Szymczuk