Wybory samorządowe pokazały, że sytuacja na polskiej scenie politycznej jest ustabilizowana, choć zaskakuje mniejsze, niż wskazywały to sondaże, poparcie dla PO i większe dla PiS.
Wybory samorządowe potwierdziły dominację czterech głównych partii zasiadających w parlamencie. Wyniki do sejmików wojewódzkich, które w największym stopniu oddają ogólne preferencje partyjne, pokazują największe poparcie dla Platformy Obywatelskiej. Jednak wynik na poziomie ok. 31 procent powinien być dla tego ugrupowania ostrzeżeniem, bo jest znacznie gorszy niż wynik wyborów do Sejmu, nie mówiąc o przedwyborczych sondażach.
Nie sprawdziły się prognozy skazujące Prawo i Sprawiedliwość na totalną porażkę i osiągnięcie głosów poniżej 20 procent. W rzeczywistości partia ta może liczyć na głos co czwartego Polaka. A Jarosław Kaczyński uważa, że wynik ten byłby jeszcze lepszy, gdyby nie destrukcyjne działania podjęte tuż przed wyborami przez secesjonistów z PiS, skupionych wokół Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Około 15 procent uzyskane przez SLD pokazuje, że wzrost notowań tej partii w wyborach prezydenckich jest tendencją trwałą. Także 15 procent dla PSL sprawia, że partia ta jest nadal ważnym graczem jako potencjalny koalicjant po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Nie potwierdziła się teza, że Polacy są zmęczeni sposobem uprawiania polityki przez partie i w wyborach samorządowych zagłosują na lokalne komitety albo zbojkotują wybory. Frekwencja jest na poziomie zbliżonym do tego sprzed czterech lat, a nawet nieco wyższa. Do tego w wyborach do rad gmin także zwyciężyły duże partie. Tylko trzy zwycięskie: PO, PiS oraz SLD uzyskały 57 procent, podczas gdy w 2006 r. komitety lokalne uzyskały aż 72 procent mandatów. Wyniki w dużych miastach potwierdzają tezę o większych szansach na zwycięstwo prezydentów, którzy rządzą już dłuższy czas. Przynależność partyjna nie ma tu znaczenia. Na 18 największych miast w 10 zwyciężyli kandydaci niezależni.
Strażnicy establishmentu
Wynik wyborów powinien stanowić poważne ostrzeżenie dla rządzącej partii, ponieważ ujawnia on tendencję zniżkową, co może świadczyć o symptomach zmęczenia Polaków rządami Donalda Tuska. Niewypełnianie przedwyborczych obietnic, brak koniecznej reformy finansów państwa, systemu emerytalno-rentowego czy służby zdrowia, to tylko niektóre z długiej listy niepowodzeń PO. Jednak brak inicjatywy obecnej Rady Ministrów to zbyt proste wytłumaczenie słabości tego rządu. Zapewne słuszna jest teza, że nie musi on wiele robić, bo wciąż ma w sondażach wysokie poparcie, jednak nie z powodu tego, co robi, lecz na zasadzie negacji, aby nie oddać władzy PiS. Stąd jednym z nielicznych pól, na którym PO i rząd wykazują dużą aktywność, jest przedstawianie Jarosława Kaczyńskiego i jego partii jako największego zagrożenia dla Polski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński