Tylko w ostatnim miesiącu ponad 300 osób trafiło do szpitali po zażyciu dopalaczy. Dwóch nie udało się uratować. Rząd nęka sprzedawców kontrolami. Czy to wystarczy?
Premier Donald Tusk oświadczył przed kamerami, że sklepy z dopalaczami zniknęły raz na zawsze. Po zmasowanych kontrolach policji, inspektorów skarbowych i sanitarnych, większość z nich zamknięto. Ale to jeszcze nie sukces. Część sprzedawców próbowała nadal handlować, prawnicy jednej z sieci gorączkowo sprawdzają, czy kontrole są przeprowadzane zgodnie z prawem. Trudno postawić policjanta przed każdym smartshopem i funshopem, które mnożą się jak grzyby po deszczu, często pracują całodobowo, dowożą towar do domu klienta lub pubu.
Handel kwitnie też w internecie. Sprzedawcy łatwo się nie poddadzą. Od dwóch lat udaje im się przechytrzyć prawo, rozprowadzając para-narkotyki, środki psychotropowe pod nazwą wyrobów kolekcjonerskich, nawozów do roślinek, soli do kąpieli i naklejając na etykiecie napis: „Nie do spożycia”. Puszczają oko do klientów, instruując na opakowaniach, jak roślinki nawozić, by mieć gwarantowany „odlot”. Czasami wręcz zachęcają: „Włóż je do klasera, a poczujesz się jak w niebie”. Teraz taka dwuznaczna reklama będzie zakazana, a każda podejrzana substancja może być wycofana z rynku na 18 miesięcy i w tym czasie przebadana.
Odmienne stany świadomości
Kolorowe tabletki, cukierki, suszone rośliny, biały proszek do wciągania nosem… Dopalacze nie mają sprecyzowanej nazwy, ale wszystkie tak samo działają: zamulają, tępią zmysły albo wręcz przeciwnie – wprawiają w stan nienaturalnej euforii. Kiedy specyfik przestaje działać, pojawia się spadek nastroju, przygnębienie, niekiedy graniczące z depresją, czasami myśli samobójcze. „Kałasznikow – nie polecam, zjazd gorszy niż po »diablo«, lekka paranoja, haluny, poty, nieprzespane trzy noce. Pomógł lekarz i psycholog” – piszą młodzi na portalach internetowych. Fizycznie też nie jest lepiej.
„Nigdy nie byłam bliżej śmierci. Ból w klatce piersiowej, paraliż, nie mogłam ruszyć ręką ani nogą. Myślałam, że to zawał” – ostrzega dziewczyna o nicku „zuzu”. W internecie aż roi się od opisów tego, co dzieje się po zażyciu specyfików ze smartshopów: drgawki, duszności, oczopląs, wymioty, biegunka, halucynacje, szczękościsk… Mimo to liczba ofiar dopalaczy rośnie. Najmłodsze mają po 12 lat. – Młody organizm jest szczególnie podatny na działanie toksyn, gdyż nie jest jeszcze w pełni przygotowany do walki z nimi. Przez to jego rozwój może zostać poważnie zaburzony – podkreśla pediatra Marcin Konopko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk