Platforma Obywatelska spadła na cztery łapy – pozbierała się po aferach, tracąc mało w sondażach. A szkoda, bo jej wybicie z samo-zadowolenia dawało szansę, że zacznie w końcu modernizować Polskę.
Ujawnienie przez „Rzeczpospolitą” korupcyjnych kontaktów czołowych polityków Platformy z biznesmenami z branży hazardowej nie mogło zaskoczyć Donalda Tuska, ponieważ wiedział o nich już co najmniej półtora miesiąca wcześniej od szefa CBA. PO miała więc czas, aby przygotować się do kryzysu. Początkowo próbowano metody przekonania opinii społecznej, że kryzysu nie ma, a politycy PO są czyści. Temu służyła konferencja prasowa ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Jednak ten plan zawiódł. Sondaże zrobione po konferencji pokazały, że wyjaśnienia Drzewieckiego Polaków nie przekonały.
Potwierdziła się w ten sposób prawda, że Polacy mogą wybaczyć rządzącym brak działań czy niewywiązywanie się z obietnic, ale nie zaakceptują korupcji. Premier tę prawdę zna, dlatego postanowił zareagować mocno, aby powstało wrażenie, że zdecydowanie odcina się od niejasnych interesów swoich partyjnych kolegów. I udało się. Zwolnienie siedmiu ministrów rzeczywiście zrobiło na opinii publicznej wrażenie. To nic, że wśród nich tylko trzech miało jakikolwiek związek z aferą. Efekt został osiągnięty. Sondażowe słupki PO zmalały ledwie o kilka procent, podobnie jak poparcie dla Tuska w wyścigu prezydenckim, w którym nadal jest liderem. Kryzys został zażegnany na tyle, że po kilku dniach premier mógł nawet przywrócić do pracy rzecznika rządu Pawła Grasia. O tym, że PO potraktowało całą aferę jako cios w wizerunek, świadczy także to, że więcej energii wkłada w walkę z szefem CBA, którego obwinia o całe zło, niż z korupcją we własnych szeregach. Dość powiedzieć, że główni aktorzy afery, Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki, nawet nie zostali usunięci z partii czy klubu.
Najgorsze może nastąpić
Mimo szybkiego zażegnania kryzysu sprawa nie jest zakończona, a negatywne skutki afery dla PO mogą się objawić dopiero za jakiś czas. SLD zaczęło gwałtownie tracić poparcie dopiero po kilku miesiącach od ujawnienia afery Rywina. Dlatego o losie rządu Tuska mogą zadecydować najbliższe tygodnie, a przede wszystkim działania sejmowej komisji ds. afery hazardowej. To właśnie prace takiej komisji w sprawie afery Rywina doprowadziły do upadku rządu Leszka Millera i marginalizacji SLD. Tusk to wie, dlatego piarowcy PO intensywnie zastanawiają się, jak ustawić prace tej komisji, aby jak najmniej zaszkodziły Platformie. Jednym z pomysłów jest objęcie zakresem jej zainteresowania nie tylko okresu rządów PO, ale także wcześniejszych rządów. Prace komisji można by wtedy przeciągnąć tak, że przesłuchania polityków PO mogłyby się odbyć już po wyborach prezydenckich, nie szkodząc wizerunkowi Tuska. Druga koncepcja zakłada wyznaczenie czasu pracy komisji na dwa, trzy miesiące, aby zakończyć sprawę na długo przed wyborami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński