W północnym Meksyku, na granicy z USA, toczy się prawdziwa wojna państwa z narkotykowymi kartelami. Ostatnio walki przybrały na sile.
Wydaje się, że to mało wiarygodny scenariusz z kiepskiego sensacyjnego filmu. Narkotykowy gang ogłasza, że jeżeli szef miejskiej policji nie ustąpi ze stanowiska, będzie co dwa dni zabijał przynajmniej jednego z jego podwładnych. Burmistrz zapewnia, że nie ugnie się przed szantażem. Dwa dni później giną policjant i strażnik więzienny, szef policji składa dymisję. To nie film. Wydarzenie miało miejsce w lutym br. w Ciudad Juarez, największym mieście na granicy między Meksykiem a USA. Dlaczego gang domagał się dymisji szefa policji? Bo zwolnił kilkuset policjantów podejrzanych o korupcję i wraz z burmistrzem zapowiedział bezwzględną walkę z handlarzami narkotyków. Ciudad Juarez to najważniejszy kanał przerzutu narkotyków i nielegalnych imigrantów do Stanów Zjednoczonych.
Wojna na ulicach
Tu toczy się prawdziwa wojna. W narkotykowych porachunkach giną członkowie gangów i przypadkowe ofiary. Tylko w dwóch pierwszych miesiącach bieżącego roku w mafijnych porachunkach zginęło 1200 osób. W samym stanie Chihuahua w północnym Meksyku zanotowano prawie 400 zabójstw. Wielu z nich dokonano z przerażającym okrucieństwem. W rejonach położonych wzdłuż granicy meksykańsko-amerykańskiej sytuacja stała się dramatyczna. Rząd w ramach operacji „Bezpieczny Meksyk” skierował tam potężne siły wojska i policji federalnej. Do Juarez przybyło prawie 7000 żołnierzy i policjantów, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom i rozprawić się z narkotykowymi gangami. Ich zadaniem jest wzmocnienie ochrony lotniska, patrolowanie ulic i obsadzenie punktów kontrolnych na rzece Rio Grande. Zaprotestowali obrońcy praw człowieka, zarzucając władzom, że użycie wojska to tworzenie państwa policyjnego w rejonie, gdzie zaufanie do sił porządkowych i tak jest niskie.
Hojni mafiosi
Ta fala przemocy nie jest czymś nadzwyczajnym w historii współczesnego Meksyku, ale jej natężenie, liczba ofiar i brutalność przekroczyła obecnie wszelkie granice. Głos w sprawie handlu narkotykami i ludźmi zabrali biskupi z prowincji Chihuahua. Wystosowali apel do członków narkotykowych gangów o nawrócenie. To kolejny apel meksykańskich biskupów, bo wzrost przemocy w Meksyku wzbudza niepokój Kościoła od lat. W ubiegłym roku, w czasie Wielkiego Postu, biskupi nazwali handel narkotykami „narzędziem kultury śmierci”. Porównali go z atakami na świętość ludzkiego życia i rodziny. Kościół próbuje przeciwdziałać przestępczości, mobilizując miejscową ludność do manifestowania solidarności i woli pokoju. Według meksykańskiego episkopatu, gangi stosują przewrotną politykę. Z jednej strony w walkach giną ludzie, a z drugiej gangsterzy inwestują w ubogie miejscowości, by zaskarbić sobie wdzięczność mieszkańców. – Są bardzo hojni. Pomagają nawet budować kościoły czy kaplice – powiedział bp Carlos Aguiar Retes, przewodniczący Konferencji Episkopatu Meksyku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz