Podczas zaprzysiężenia prezydenta akcenty religijne były bardzo widoczne Z prawej: Pastor Joseph Lowery wygłosił formułę błogosławieństwa
Modlitewną inwokację podczas zaprzysiężenia prezydenta Obamy można było w Polsce zobaczyć tylko podczas bezpośredniej transmisji z uroczystości. Skróty w telewizyjnych dziennikach raczej pomijały ten moment, uznając najwyraźniej, że lepiej będzie pokazać śpiewającą w trakcie uroczystości Arethę Franklin. Inwokację, której fragment publikujemy obok, wygłosił pastor Rick Warren. Pisaliśmy już o nim w „Gościu Niedzielnym”. To jeden z najbardziej znanych przywódców religijnych w USA. Parę lat temu magazyn „Time” wpisał go na listę 100 najbardziej wpływowych osób na świecie. Jego najsłynniejsza książka pt. „Życie świadome celu” sprzedała się w 20 milionach egzemplarzy. Może jeszcze uszłoby mu na sucho, gdyby tylko wzywał do walki ze światowym ubóstwem i z AIDS, propagował edukację wśród biednych i walczył o ochronę środowiska. Rick Warren robi to wszystko, ale znany jest także jako przeciwnik aborcji. Sprzeciwia się legalizacji związków homoseksualnych, eutanazji, klonowaniu i pozyskiwaniu komórek macierzystych do badań z ludzkich embrionów. To wystarcza, by w amerykańskich mediach przedstawiany był jako radykalny konserwatysta. O wygłoszenie w trakcie uroczystości zaprzysiężenia Baracka Obamy formuły błogosławieństwa poproszony został czarnoskóry pastor metodystyczny Joseph Lowery. Był on jednym z współpracowników Martina Luthera Kinga – zamordowanego w 1968 roku obrońcy praw czarnoskórych Amerykanów. Gwoli ścisłości wspomnijmy, że nowy prezydent USA na swe zaprzysiężenie zaprosił także episkopalnego biskupa Gene’a Robinsona, który otwarcie przyznaje, że jest aktywnym homoseksualistą. Jego ordynacja biskupia przed kilkoma laty doprowadziła na skraj rozłamu światową wspólnotę anglikańską (której częścią są amerykańscy episkopalianie).
Rozdział nie znaczy zawsze to samo
Europejczyka może zdumiewać, że nikt w USA nie krzyczy, że oto złamana została I Poprawka do Konstytucji USA, ustanawiająca – jak byśmy to w Polsce powiedzieli – rozdział Kościoła od państwa. Mówiąc dokładniej, zapis ten głosi, że „Kongres nie może stanowić ustaw wprowadzających religię (w domyśle: oficjalną, państwową) albo zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych”. Dlaczego więc w USA, kraju tak bardzo pluralistycznym pod względem religijnym, taki sposób zaprzysiężenia prezydenta Obamy, a także jego poprzedników, którzy rządzili Ameryką przez ostatnie 70 lat, nie wywołuje zdziwienia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała