Ostatnio zrobiło się głośno o operacjach hipoplazji lewego serca, czyli jego niedorozwoju rozpoznawalnego w okresie życia płodowego. Czy dzieci z tą wadą muszą szukać pomocy za granicą, czy spokojnie mogą poddać się operacji w kraju?
Na stronach internetowych można znaleźć ogłoszenia rodziców spodziewających się dziecka, którzy zbierają pieniądze na operacje stwierdzonych u ich pociech hipoplazji lewego serca. Chcą, żeby przeprowadzono je w klinice uniwersyteckiej Grosshadern w Monachium. A to dlatego, że od półtora roku pracuje tam wybitny polski kardiochirurg, pionier tych operacji (na swoim koncie ma ich blisko 400, także blisko 6 tys. innych wad serca dzieci), prof. Edward Malec. W maju zeszłego roku odszedł ze szpitala uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu. To tam w 1992 r., jako pierwszy w kraju, uratował dziecko z zespołem hipoplazji lewego serca. Rodzice, którzy uważają go za niezastąpionego fachowca, zbierają pieniądze na pierwszą albo kolejne operacje właśnie u niego.
– Opinię, że jest najlepszy, potwierdza nasz wywiad środowiskowy – argumentują Edyta Paradzińska i Michał Pyty, twórcy fundacji na rzecz dzieci z wadami serca „Cor Infantis” z Lublina, których syn był operowany w Prokocimiu przez prof. Malca. Z ich inicjatywy 70 dzieci, nie tylko z hipoplazją, wyjechało na operacje do Monachium. Teraz niepokoją się, bo ze względu na szum medialny i padające pod adresem prof. Malca różnego rodzaju zarzuty, specjalista odmówił operowania polskich dzieci. Zapytany osobiście, nie chce komentować sprawy. Jednak nagłośnienie medialne wyjazdów na operacje do Niemiec już wywołało wrażenie, że polscy kardiochirurdzy nie potrafią operować tej i innych wad serca. Co prawda o innych wadach mniej się mówi, bo wszyscy skupili się właśnie na hipoplazji. A przecież w kraju funkcjonuje aż sześć ośrodków: w Łodzi, Krakowie, Warszawie, Katowicach, Zabrzu i Poznaniu, w których przeprowadza się te operacje. Dlaczego nasi obywatele mają płacić tak duże pieniądze klinikom w innych krajach za usługę medyczną, którą mogą uzyskać w Polsce?
Jak to się leczy?
Co to jest hipoplazja lewego serca? To niedorozwój jego lewej komory. Dziecko przychodzące na świat z tą wadą nie ma szans na przeżycie, jeśli nie pomoże mu się zaraz po urodzeniu. – Musi przejść trzy rozłożone w czasie operacje – informuje prof. Jadwiga Moll z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, zajmująca się przed- i pooperacyjną opieką nad dziećmi cierpiącymi m.in. na hipoplazję. – Pierwsza jest przeprowadzana w 2. lub 3. tygodniu życia. Kolejne dwie, w zależności od rokowań, po pół roku i między 3. a 4. rokiem życia. Leczenie operacyjne hipoplazji dotyczy 20 proc. noworodków z wadami serca operowanych w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. W ciągu roku przeprowadza się ich około 35, czyli średnio odbywają się co 10 dni. – Poddane im dzieci zawsze będą dziećmi specjalnej troski, nigdy nie będą miały całkiem zdrowego serca – dodaje prof. Jadwiga Moll. Dlatego nie tylko między kolejnymi etapami operacji wymagają stałej opieki – kontroli lekarskich, specjalistycznych badań. Dzieci leczące się za granicą muszą jeździć z każdym problemem do innego kraju, a często nie stać na to ich rodziców. Pod opieką kardiochirurgów łódzkich znajdują się mali pacjenci, którymi z takich właśnie powodów zajęli się krajowi lekarze. Wydaje się, że może być to jeszcze jeden argument na poddanie się operacji w kraju. Choć rodzice zrzeszeni w fundacjach mówią, że kilku małym pacjentom odmówiono leczenia w rodzimych placówkach kardiochirurgicznych, bo zarządzono rejonizację lub po prostu brakuje im łóżek, które po operacji dzieci zajmują kilka tygodni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych