Rosja. W sobotę 14 kwietnia w Moskwie milicja brutalnie rozpędziła demonstrujących przeciwników prezydenta Władimira Putina.
Na placu Puszkina odbywał się wiec poparcia dla polityki Kremla, zorganizowany przez partię „Jedna Rosja”. W tym samym miejscu zebrali się zwolennicy opozycyjnego bloku „Inna Rosja”, którzy chcieli zamanifestować swój sprzeciw wobec gwałcenia zasad demokracji i łamania praw człowieka przez prezydenta Putina.
Korespondent „Rzeczpospolitej” Andrzej Pisalnik podał, że pacyfikacja opozycji przebiegała w takiej atmosferze, jakby w Rosji obowiązywał stan wyjątkowy. Walki z opozycjonistami skończyły się zatrzymaniem około 300 osób.
Do kolejnych starć doszło dzień później w Petersburgu. Na placu Pionierów zgromadziło się ok. 2,5 tys. osób, wołających „Putin wrogiem narodu” oraz „Wolności!”. OMON (siły specjalne milicji) zaatakował demonstrantów, kiedy zaczęli przechodzić z placu Pionierów w kierunku siedziby władz Petersburga, aby złożyć apel o odwołanie Putina. Przez kilkadziesiąt minut trwały walki. Także tym razem doszło do zatrzymań, wiele osób zostało rannych.
Manifestacje były nielegalne. Władze Moskwy i Petersburga nie wydały na nie zgody. Obrońcy praw człowieka twierdzą jednak, że demonstracje „Innej Rosji” miały charakter pokojowy i Rosji trudno będzie wytłumaczyć Europie, na jakiej podstawie przeszkodziła ludziom w wyrażaniu poglądów krytycznych wobec władzy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie