Sejm nie zdołał odrzucić weta prezydenta w sprawie ustawy medialnej. Zadecydowały o tym głosy posłów SLD.
Większość z nich wstrzymała się od głosu Parlament. Promowana przez PO ustawa medialna przepadła w Sejmie, który rozpatrywał prezydenckie weto w tej sprawie. Do jego odrzucenia Platforma potrzebowała głosów opozycji i próbowała porozumieć się z SLD, ale jej się to nie udało. Większość posłów SLD wstrzymała się od głosu, co przesądziło o wyniku głosowania. Sądzę, że życie publiczne nie poniosło wielkiej straty z powodu porażki dotychczasowych medialnych pomysłów Platformy. Proponowane w ustawie rozwiązania nie wprowadzały nowej jakości w dziedzinie mediów publicznych. Dotyczyły głównie innego sposobu wyłaniania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia.
W gruncie rzeczy jej celem nie było odpolitycznienie tych gremiów, lecz zmiana ich składu personalnego. Platforma próbowała więc wykonać manewr, jaki niedawno z większym powodzeniem przeprowadził PiS, obsadzając kierownicze stanowiska w telewizji i radiu publicznymi osobami związanymi z własną partią bądź ówczesnymi koalicjantami. Teraz byłoby najlepiej, aby z udziałem wszystkich partii reprezentowanych w Sejmie spróbować napisać nowy projekt, który dawałby szansę na stworzenie w miarę niezależnych mediów publicznych. Ważne byłoby także, aby zachowana została kadencja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przerywanie kadencji konstytucyjnych organów to fatalny i destrukcyjny obyczaj, psujący prawo i państwo.
Wynik tego głosowania ma także szersze znaczenie. Pokazuje, że rządząca koalicja będzie musiała we wszystkich swych poczynaniach, zwłaszcza legislacyjnych, uwzględniać opinię opozycji. Ponieważ u nas skłonność do kłótni i destrukcji jest przeważnie większa niż umiejętność wspólnego budowania, a praktycznie wszystko staje się elementem gry politycznej, może to oznaczać paraliż nawet sensownych projektów naprawy państwa. To starcie ma niewątpliwie dla prezydenta Kaczyńskiego dobre strony. Pokazało, że w sprawach dla niego oraz PiS istotnych może on skutecznie zablokować rządzącą koalicję. Wpływ prezydenta na bieg spraw krajowych rośnie.
Próby jego marginalizacji, a takie były widoczne (nie chodzi wyłącznie o obrzydliwe zachowania posła Palikota), nie zakończyły się powodzeniem. Nie byłoby jednak dobrze, gdyby weto miało się stać rutynowym instrumentem prezydenta RP. Nawet uzasadnione, pozostaje elementem destrukcji, a nie budowania czegoś sensownego. Zwłaszcza że na starciu Platformy z prezydentem zyskuje przede wszystkim SLD i jego nowy lider Napieralski, który poobijaną i słabą postkomunistyczną lewicę uczynił głównym rozgrywającym tego sporu. O głosy SLD zabiegali zarówno politycy Platformy, jak i Pałac Prezydencki.
Warto przypomnieć, że Sojusz uzyskał od Platformy wszystkie zmiany, które zaproponował w czasie prac nad ustawą medialną. Nie o nią więc w tym głosowaniu chodziło, lecz o pokazanie siły i prestiżu własnego ugrupowania. Napieralski podjął ryzykowną grę. Wprawdzie wykazał, że potrafi się różnić od Platformy, ale jednocześnie stał się faktycznym sojusznikiem PiS i prezydenta Kaczyńskiego. Gdyby ten nieformalny układ miał dalej funkcjonować, mielibyśmy do czy-nienia z bardzo znaczącą zmianą na polskiej scenie politycznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. Andrzej Grajewski