Analizując procesy giełdowe, fizycy dostrzegli zadziwiającą analogię między procesami ekonomicznymi a zjawiskami fizycznymi
Obiecałem w ubiegłym tygodniu, że powiem, dlaczego za kryzys odpowiedzialni są… fizycy. Otóż jedną ze specjalności uprawianych przez fizyków jest tzw. ekonofizyka. Analizując bowiem procesy giełdowe, fizycy dostrzegli zadziwiającą analogię między procesami ekonomicznymi a zjawiskami fizycznymi; w każdym razie opisy były zbliżone. I tu, i tam mamy do czynienia z losowością zdarzeń, i tu, i tam cząstki elementarne bądź ceny akcji zachowują się według zasady ochrzczonej „ruchami Browna” – od nazwiska odkrywcy. Ruchy Browna są opisywane w języku procesów stochastycznych, w tym wypadku procesu Wienera. Jest to wyjątkowo skomplikowany proces, który można opisać za pomocą języka matematyki, ale jest to trudne nawet dla matematyków. (Nawiasem mówiąc, pierwszy opis ruchów Browna za pomocą procesu Wienera sporządził pewien matematyk, który chciał przeanalizować wahania cen na giełdzie paryskiej).
Nic dziwnego, że coś, co jest trudne dla matematyków, nie jest trudne dla fizyków. Dla nich to po prostu banał, bo wiedzą, że – jak mawiał Feynman do Kaca – fizyka bez matematyki rozwijałaby się opóźniona co najwyżej o tydzień. (Odpowiedź Marka Kaca: to prawda, właśnie o ten tydzień, w którym Pan Bóg stworzył świat). W każdym razie, choć z trudem przechodzi mi to przez klawiaturę, fizycy upraszczają sobie życie, a ja muszę ich tolerować jako dziekan wydziału, w którego skład wchodzi Instytut Fizyki. Jakkolwiek by było, fizycy zainspirowani podobieństwem ekonomii do procesów rządzących istnieniem cząstek elementarnych, zaczęli proponować rozwiązania finansowe wymykające się trzeźwej analizie danych.
Niektóre cząstki istnieją tylko ułamek sekundy; po to, by je zauważyć, zbudowano pod Genewą akcelerator (LHC), który wciąż nie działa, bo się przepalił jakiś bezpiecznik. Jeśli żywot cząstek jest tak krótki, to może i żywot instrumentów pochodnych też jest porównywalny z mgnieniem oka? A „subprime” (prawie pierwszorzędni) pożyczkobiorcy zdarzają się tylko w świecie wysokich częstotliwości? Albo stosuje się osiągnięcia nanofizyki, czyli fizyki układów nieco większych niż atomowe? W takim razie byłoby jasne, że i tak te pieniądze, które dostajemy, są niespodziewanie wielkie. Jednak zanim zacznę krytykować fizyków, muszę uderzyć się w piersi i wspomnieć o matematykach finansowych, spośród których wywodzą się inżynierowie finansowi. Ci to dopiero są! W każdym razie inżynieria finansowa to brzmi trochę jak zarządzanie kryzysem. A więc bardzo adekwatnie do sytuacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim