Studencka rewolta na Zachodzie i bunt młodzieży w PRL wiosną 1968 i tam, i tu uderzały w system. Jednak u nas chciano więcej wolności, a na Zachodzie – prawdziwego socjalizmu.
Zamieszki społeczne najczęściej wybuchają, gdy pogarsza się sytuacja gospodarcza albo nasilają się represje, ograniczające wolność. Paradoks młodzieżowego buntu na Zachodzie w 1968 r. polegał na tym, że zbuntowało się pokolenie wyrosłe w warunkach wolności i bardzo odczuwalnego wzrostu dobrobytu. Inaczej było w Polsce, gdzie ludzie dawno zapomnieli o nadziejach związanych z przyjściem Gomułki do władzy i destalinizacją.
Zadymka marcowa
Do dzisiaj nie wiemy, czy starcia milicji ze studentami, które miały miejsce w Warszawie 8 marca 1968 r., były wynikiem błędnych kalkulacji władz, czy świadomą prowokacją polityczną, wykorzystującą młodzieżowy bunt w rozgrywkach o władzę. Fakty są powszechnie znane: zdjęcie w styczniu 1968 r. spektaklu „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka wywołało poruszenie w całej Warszawie. Władze uznały, że entuzjastyczne przyjęcie narodowego dramatu jest elementem antysowieckiej prowokacji. Do awantury w tej sprawie doszło na zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich, gdzie padło głośne zdanie Stefana Kisielewskiego o „dyktaturze ciemniaków”.
W tym czasie za kontakty z zachodnią prasą z Uniwersytetu Warszawskiego usunięci zostali studenci Adam Michnik i Henryk Szlajfer. Byli przywódcami środowiska „komandosów”, lewicowej młodzieży, która chciała poprawiać socjalizm. Po latach Adam Michnik wspominał: „nasz spór z Gomułką był sporem wewnątrz rodziny (...) bo odwoływaliśmy się do wspólnych korzeni”. W ich obronie 8 marca odbył się wiec na dziedzińcu uniwersytetu, który został brutalnie rozpędzony przez „aktyw robotniczy”. Wielu studentów aresztowano. Kontrolowane przez ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara media oskarżyły o wszystko studentów żydowskiego pochodzenia, których rodzice często byli wysokimi aparatczykami. Następnego dnia odbył się wiec solidarnościowy na Politechnice Warszawskiej, który także brutalnie spacyfikowała milicja. Partia zaprezentowała antysemicką wykładnię wydarzeń, oskarżając o wszystko „syjonistyczną V kolumnę”. Tym bardziej rozjuszyło to studentów, którzy znów wylegli na ulice. Milicja dopuściła do tego, aby demonstranci doszli pod gmach KC PZPR, aby tam, pod oknami Władysława Gomułki, stoczyć z nimi zwycięską potyczkę.
Fala strajków rozlała się po całym kraju. Studenci solidaryzowali się z bitymi kolegami, domagali się wolności słowa i zmian politycznych. W ich obronie stanął także prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, który potępił antysemicką kampanię partyjną. Władze odpowiedziały kolejną falą oskarżeń wobec „syjonistów” oraz represjami wobec studentów. Po paru tygodniach sytuacja była opanowana. Setki studentów wyrzucono z uczelni, rozwiązano kilka kierunków studiów, nastąpiła czystka w partii. Do emigracji zmuszono ok. 20 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Komuniści w rozprawie z demokratycznym ruchem studenckim odwołali się do najciemniejszych instynktów antysemickich, co dramatycznie zaciążyło na międzynarodowym wizerunku Polski. W tym czasie, gdy studenci w Polsce walczyli o podstawowe prawa obywatelskie w realnym socjalizmie, ich koledzy na Zachodzie w imię komunistycznych haseł przystąpili do demolowania demokratycznego ładu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski