W czwartek 10 sierpnia brytyjskie służby specjalne udaremniły plany dokonania zamachu terrorystycznego. W powietrze miało wylecieć nawet dziesięć samolotów.
Zamieszanie wywołał scenariusz planowanego ataku. Terroryści zamierzali wejść na pokład samolotów lecących do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej przygotowali mieszankę wybuchową w płynie. Składniki takiej bomby mogli wnieść na pokład bez pro-blemów. Gdyby ich plan się powiódł, doprowadzenie do eksplozji byłoby dziecinnie proste.
Ta sytuacja spowodowała niemałe zamieszanie na lotniskach. Brytyjskie służby aresztowały wprawdzie podejrzanych, ale nie było pewności, czy za kratki trafili wszyscy potencjalni zamachowcy. W mediach pojawiły się więc informacje, że nie wolno na pokłady samolotów wnosić żadnych płynów, a nawet podręcznego bagażu. Jak się później okazało, obostrzenia na polskich lotniskach pojawiły się dopiero nazajutrz (od piątku), a wspomniany zakaz obowiązuje jedynie w przypadku lotów do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Izraela i Wielkiej Brytanii.
Wśród pasażerów krążyły niepotrzebne plotki. Na przykład, że przy kontroli zabierane są paski od spodni. Jak się okazało, należało je jedynie prześwietlić, po czym każdy otrzymywał je z powrotem.
Wyrozumiale
W piątek, następnego dnia po londyńskim alarmie, lotnisko w Balicach koło Krakowa wyglądało spokojnie. Podobnie jak z Okęcia, startują stąd samoloty do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W czwartek przewoźnicy odwołali tylko jeden samolot do Londynu, choć pozostałe loty miały opóźnienia. W piątek te opóźnienia znacznie się zmniejszyły, a sytuacja coraz bardziej wracała do normy.
Psychozę można było jedynie zauważyć wśród funkcjonariuszy straży granicznej. Wykonanie zdjęcia punktu kontroli graniczyło z cudem. Nie chcieli też rozmawiać z dziennikarzami. Zupełnie inaczej zachowywali się pasażerowie, wśród których można było spotkać turystów z Londynu. Ci ostatni bagatelizowali problem.
Jak mówi rzecznik prasowy lotniska w Balicach Piotr Pietrzak, procedury związane z bezpieczeństwem są przestrzegane zawsze, niezależnie od tego, co się wydarzyło w Londynie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Łuczak