Autobus im. Jana Pawła II będzie ratował ludziom życie. Dotrze do najdalszych wsi, jego obsługa namawiać będzie do oddawania krwi dla potrzebujących. Europejska Fundacja Honorowego Dawcy Krwi zbiera fundusze na jego zakup.
O fundacji stało się głośno, gdy w ubiegłym roku aktor Radosław Pazura na potrzeby społecznej kampanii „Krewniacy” opowiedział przed kamerami o swoim wypadku i koniecznej transfuzji krwi. Do honorowego oddawania krwi nawoływali też z billboardów inni znani artyści, lekarze, sportowcy.
„Krewniacy” to niejedyna akcja fundacji, której działanie ma poparcie ministrów kultury, zdrowia oraz edukacji i sportu. Z udziałem Radosława Pazury fundacja nakręciła edukacyjny film o krwiodawstwie, pokazywany w szkołach. Organizuje pikniki, festyny, koncerty, konkursy, którym zawsze towarzyszy „plenerowe oddawanie krwi”. W lecie, kiedy potrzeba więcej krwi, a w szpitalach zaczyna jej brakować, fundacja organizuje „Aukcje dla Życia”, przekonujące o konieczności i bezpieczeństwie honorowego krwiodawstwa. W lokalnej prasie ukazywały się nawet kupony – zaproszenia do ambulatorium, które po wykorzystaniu brały udział w losowaniu nagród.
– To ważne, byśmy wszyscy byli świadomi, że krew to lek, którego każdy może kiedyś potrzebować dla siebie lub kogoś bliskiego. Za rok, za miesiąc, a może już dziś – uważa Marcin Velinov, mistrz aikido, założyciel i prezes fundacji.
Na początku października zakończyła się SMS-owa zbiórka funduszy na zakup autobusu do poboru krwi. Neoplan „Krewniaków”, który występował w telewizyjnej reklamówce, był pożyczony. Żeby taki specjalistyczny autobus jeździł po polskich miastach, potrzeba ok. 2,5 mln zł (1 mln zł kosztuje wyposażenie: lodówki, stanowiska do poboru...). Do tej pory udało się zabrać 450 tys. zł.
– W Polsce ludzie chętnie oddają krew, ale trzeba im to ułatwić – mówi Katarzyna Velinov z fundacji.
A możliwości oddawania krwi w ostatnich latach bardzo się zmniejszyły. Jeszcze siedem lat temu można ją było oddać w 21 regionalnych centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa oraz w 436 innych punktach. Potem zamykano placówki przyszpitalne, tak że ich liczba w ubiegłym roku spadła do 187. Specjaliści oceniają, że i tak jest ich jeszcze zbyt dużo. Jeśli do punktu przychodzą dwie, trzy osoby dziennie, to jego utrzymanie staje się nieopłacalne. Tańszy jest wyjazd do pacjentów na pobranie na przykład raz w tygodniu. Poza tym więcej osób jest skłonnych odwiedzić ambulans w centrum miasta czy na festynie, niż tracić czas na dotarcie do stacji krwiodawstwa.
Ku temu też zmierza organizacja krwiodawstwa w Polsce. Już teraz regionalne centra dysponują ambulansami do poborów, wciąż jednak jest ich za mało. W 1998 r. z mobilnych stacji krwiodawstwa skorzystało tylko 127 dawców, w ubiegłym roku już 6100.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk