To było kilka dni temu w Hiszpanii. Jechaliśmy razem samochodem. - W tym seminarium studiowałem, a teraz tu jest zwykła szkoła, bo nie mamy już powołań - wskazał jeden z mijanych budynków. - W naszej diecezji prawie wszyscy księża to staruszkowie.
Nie wiem, co będzie, jak odejdziemy… – lekko zawiesił głos. Pomyślałem wtedy, że on – José María Garanto Prades, proboszcz z miasteczka Barbastro – jest naprawdę dobrym księdzem. Słyszałem, jak życzliwie rozmawia z parafianami, widziałem, jak przejmuje się upiększaniem kościoła, miałem okazję przekonać się, jak pięknie celebruje nabożeństwa. Jestem pewien, że jego parafianie to doceniają.
Wiedzą, że może za kilka lat nie będą już mieć proboszcza i tylko raz w tygodniu przyjedzie ksiądz, by odprawić Mszę św. U nas księży nie brakuje, nie mamy więc takich obaw, a nawet lubimy na nich ponarzekać. Więc opowiadamy sobie, że jeden przynudza na kazaniach, drugiemu nie chce się kiwnąć palcem w żadnej sprawie, a trzeci za bardzo lubi pieniądze. Jesteśmy krytyczni, wiadomo – od księdza trzeba więcej wymagać.
Ale przecież nawet ten, którego uważamy za najgorszego, decyzją o przyjęciu kapłaństwa pokazał, że chce dążyć do robienia w życiu czegoś dobrego. Właśnie zaczyna się Rok Kapłański (pisze o tym ks. Tomasz Jaklewicz na s. 16–19). Pomóżmy modlitwą naszym księżom: tym dobrym – by wytrwali, tym gorszym – by nad sobą pracowali. Dla ich i naszego pożytku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa, zastępca sekretarza redakcji