Od wielu dni z niepokojem śledzimy doniesienia z Gruzji. Mimo zawarcia rozejmu, licznych obietnic o zawieszeniu broni i wycofywaniu wojsk z okupowanych terenów, składanych przez przywódców walczących stron, są one niezmiennie dramatyczne.
Śledzący na miejscu walki reporterzy donoszą o co najmniej kilku tysiącach zabitych. Ginęli żołnierze i cywilni mieszkańcy objętych walkami miejscowości. ONZ szacowała, że swoje domy musiało opuścić około 158 tysięcy osób. Liczby brzmią sucho, ale za każdą z nich kryją się dramaty konkretnych ludzi.
Zburzone domy, zniszczony dorobek całego życia, rany, śmierć najbliższych... Ból, cierpienie, strach. Także do naszej redakcji docierały dramatyczne informacje od ludzi z dotkniętych wojną gruzińskich i osetyńskich miast.
Przysyłali maile i telefonowali przede wszystkim księża pracujący w Gruzji. Opowiadali o dramacie, jaki przeżywają ich parafianie w Gori i okolicznych wioskach, strachu panującym w Tbilisi. I niezmiennie prosili o modlitwę oraz pomoc materialną (piszemy o tym na str. 16–21). Wojna rodzi się w rozpalonych umysłach polityków.
Ale umierają, cierpią i płaczą zwykli, niewinni ludzie. Teraz Gruzja i cały Kaukaz woła o pomoc. Przywódcy walczących narodów potrzebują politycznych mediacji, by zawrzeć pokój na warunkach, które nie będą upokorzeniem dla żadnej ze stron. A udręczeni wojną ludzie czekają na naszą modlitwę oraz dary serca.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura, sekretarz redakcji