Około 1800 małżeństw zawarto od momentu inwazji rosyjskiej w samej tylko stolicy - Kijowie.
Różne historie miłosne napływają w ostatnich tygodniach z kraju umęczonego wojną - takie jak ta Nastii Graczewej i Antona Sokołowa, którzy przysięgli sobie dozgonną miłość na stacji metra w Charkowie, a potem zostali uwiecznieni z bukietem i welonem panny młodej na podwórku kamienicy zrujnowanej bombardowaniami" - opisuje mediolański "Corriere della Sera".
Albo historia Bohdana Masliaka, założyciela ruchu wolontariackiego "Help the Front" i jego żony Hałyny Moroz, wolontariuszki i współorganizatorki tego ruchu - on wrócił niespodzianie ze Lwowa, by poślubić ukochaną.
"Nic tak nie karmi nadziei na zwycięstwo, jak narodziny nowego życia. Miasto żyje! W stolicy codziennie rodzą się nowe rodziny i nowe istnienia" - napisał na Facebooku stołeczny deputowany Mykoła Poworoznyk. Zacytował dane liczbowe, podawane przez ukraińskie media: pod bombami w Kijowie na świat przyszło ok. 1500 dzieci, wśród których jest 759 chłopców, 670 dziewczynek i co najmniej 32 bliźniąt.
CdS notuje, że "jak to często zdarza się w czasach wojennych, także imiona noworodków związane są z wojną, w której pogrążony jest kraj". Wśród nich wyróżniają się: Jevelin, Javelin, Jav lub Javelina, które pochodzą od nazwy pocisków przeciwpancernych wysłanych Ukraińcom przez Stany Zjednoczone do obrony przed Rosjanami.
baja /Corriere della Sera