„To smutny rekord, że przez 11 lat, w kolejnych bożonarodzeniowych orędziach, Papież musi mówić o Syrii, która wciąż znajduje się na liście krajów naznaczonych wojną i kryzysem, rozdartych konfliktami i napięciami. Ten kraj zniknął z mediów” – powiedział nuncjusz apostolski w Syrii kard. Mario Zenari, komentując słowa Papieża Franciszka wypowiedziane przed błogosławieństwem Urbi et Orbi.
Mówiąc o sytuacji w kraju kard. Zenari przywołał papieskie słowa o „przyzwyczajeniu i przemilczeniu tragedii”, które sprawiają, że „nie słyszymy krzyku bólu i rozpaczy tak wielu naszych braci i sióstr”. „Wiadomości o Syrii już się nie «sprzedają». Jeszcze trzy lata temu dziennikarze z całego świata prosili mnie o wywiady. Dziś ten kraj zniknął z mediów, panuje całkowita cisza. Obecnie Syria mniej cierpi z powodu bombardowań, a głównie z powodu ubóstwa i braku nadziei – to dwie bomby, które rzuciły ludność na kolana” – stwierdził duchowny.
Mówiąc o procesie odbudowy kraju nuncjusz apostolski przypomniał, że jest on zablokowany, podobnie jak rozwój gospodarki. Niemożliwy jest także powrót uchodźców. Wskazywał na podziały w społeczności międzynarodowej, weto Rosji i Chin w sprawie pomocy humanitarnej, które uniemożliwia odrodzenie Syrii. Połączenie korupcji, sankcji oraz złego zarządzania podważa proces pokoju i odbudowy. Jak stwierdził, duża liczba rodzin sprzedała dobytek i zadłużyła się, aby uzyskać kwotę potrzebną do wydostania się z Syrii. Koszt takiej operacji sięga nawet 30 tys. dolarów. „W porównaniu z przeciętną pensją pracownika państwowego, na przykład nauczyciela szkolnego, która wynosi około 35 dolarów miesięcznie, to nie są normalne liczby” – dodał duchowny.
Mimo to, Syryjscy chrześcijanie starają się kultywować swoją wiarę. „Niestety, nasze Kościoły są w prawie puste, bo ponad połowa wiernych odeszła, zwłaszcza młodzi. Mimo to wiara nie słabnie. Relacja z Bogiem pozostaje silna, choć być może w formie krzyku bólu i rozpaczy” – powiedział kard. Zenari. Ludzie nadal modlą się o zmianę ich sytuacji. „Apelujemy do Boga o poruszenie serc ludzi i pomoc międzynarodową. Jest wiele obojętności, ale czujemy też, dzięki Bogu, dużo bliskości i serdeczności ze strony wszystkich wyznań i środowisk społecznych. Jesteśmy świadkami wrażliwości osób niezamożnych, które pomagają. To jednak krople kapiące z kranu na pustyni potrzeb, a potrzebujemy rzeki” – zauważa hierarcha.
Jak ujawnia, w marcu odbędzie się w Syrii trzydniowa konferencja, wspierana przez Kongregację ds. Kościołów Wschodnich, mająca na celu zorganizowanie i koordynację pomocy charytatywnej i humanitarnej ze strony tych Kościołów. Jej temat brzmi: „Kościół synodalny i działalność charytatywna”. „Pomoc będzie jeszcze długo potrzebna, dlatego ważne jest zorganizowanie jej w sposób synodalny. W Syrii pracuje wielu dobrych Samarytan”. Wśród nich są wolontariusze projektu „Otwarte szpitale” zapewniającego bezpłatną opiekę medyczną dla najuboższych, przy wsparciu Komisji Europejskiej, Fundacji Avsi, zaangażowaniu trzech katolickich szpitali non-profit, włoskiego i francuskiego w Damaszku oraz szpitala św. Ludwika w Aleppo, a także dzięki pomocy różnych „darczyńców”, w tym Konferencji Episkopatu Włoch, fundacji Polikliniki Gemelli oraz Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka. Projekt przyniósł pomoc ponad 60 tys. ubogim i chorym Syryjczykom wszystkich wyznań i grup etnicznych.
„Naszym problemem jest to, że wszyscy młodzi ludzie chcą wyjechać na Zachód” – stwierdził z kolei w wywiadzie dla papieskiej rozgłośni abp Joseph Tobji, maronicki arcybiskup Aleppo, opisując aktualną sytuację chrześcijan w Syrii. W samym Aleppo, przez wojnę liczba chrześcijan spadła ze 150 tys. do 30 tys.
„Chrześcijanie są obecni na Wschodzie już od czasów apostolskich, dlatego ważne jest aby ich obecność trwała, to istotne dla całego kościoła. Chrześcijanie w Syrii są buforem między Wschodem a Zachodem” – tłumaczy abp Tobji. Jak zaznacza, chrześcijanie i muzułmanie w tym regionie są przykładem dialogu i współpracy. „W Syrii jest inaczej niż w Arabii Saudyjskiej czy Afganistanie. Islam tutaj różni się od islamu w innych częściach świata, obie religię tutaj współistnieją, panuje atmosfera poszanowania człowieczeństwa. Aby utrzymać dialog między chrześcijanami i muzułmanami, chrześcijanie muszą tu pozostać” – tłumaczy hierarcha.
Duchowny zauważa, że problemem w Syrii jest topniejąca liczba młodych chrześcijan. „Wyjeżdża mnóstwo młodych ludzi, szukają lepszego życia. Kiedy mówią o swojej przyszłości wszyscy są zgodni: chcemy wyjechać za granicę. W naszym kraju nie znajdujemy źródła nadziei, nie znajdujemy przyszłości. Dla młodego człowieka w tym środowisku nie ma miejsca na optymizm. Jest wielka presja polityczna i presja codzienności. Studiują 5 lat na uniwersytecie, a później nie znajdują pracy, a jeśli już, to wypłata nie starczy nawet na papierosy. Patrzą na zachód trochę romantycznie, ale chcą dobrego życia, przyszłości, pracy, wolności i dobrobytu” – podkreślił abp Tobji, który stwierdził, że jedynie wiara pozwala mu mieć nadzieję na zmiany w polityce międzynarodowej w odniesieniu do Syrii.
„Jestem pesymistą, jeśli chodzi o zniesienie międzynarodowych sankcji. Nie ma żadnego powodu by politycy Zachodni amerykańscy i europejscy je znieśli. Chcą mieć coś w zamian i nie dostają tego. Jestem optymistą w wierze, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego, ale po ludzku nie widzę wyjścia” – dodał maronicki biskup.
Marek Krzysztofiak SJ