Nigdy od nikogo i w żadnych okolicznościach nie żądałem pieniędzy za wykonanie jakiejkolwiek operacji - zapewnił we wtorek marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Odniósł się tak do informacji Radia Szczecin, które podało że przyjął on wpłatę "na fundację" od prof. Agnieszki Popieli. Według radia do przekazania wpłaty miało dojść 20 lat temu w czasie, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową.
12 listopada prof. Agnieszka Popiela z Katedry Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego napisała na Facebooku: "Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę".
Marszałek Grodzki w odpowiedzi podkreślił, że nie pamięta żadnego kontaktu z autorką wpisu i nigdy nie przyjmował żadnych pieniędzy za operację.
W poniedziałek na stronie internetowej Radia Szczecin podano, że rozgłośnia dotarła do korespondencji pomiędzy Tomaszem Grodzkim a profesor Agnieszką Popielą. "Wynika z niej, że Grodzki przyjął od Popieli wpłatę +na fundację+. Do przekazania pieniędzy miało dojść 20 lat temu w czasie, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową" - podkreślono. Jak zaznaczono Radiu Szczecin udało się ustalić "ponad wszelką wątpliwość", że chirurg prof. Grodzki "kontaktował się prof. Agnieszką Popielą latem 2016 roku, korzystając z komunikatora Messenger".
"Wtedy Popiela napisała o Grodzkim na Facebooku: +Bardzo zdolny lekarz. Operował moją śp. mamę. Ale pamiętam też, że musiałam >dać<. I nigdy tego nie zapomnę+. Ten publiczny wpis nadal można przeczytać na profilu szczecińskiej radnej sejmiku z PiS Małgorzaty Jacyny-Witt z 13 czerwca 2016 roku" - czytamy na stronie radia.
Według rozgłośni, prof. Grodzki napisał wówczas w prywatnej wiadomości: "Bardzo proszę uważać z takimi opiniami, bo to może skończyć się oskarżaniem o zniesławienie. Jeśli Pani nie odróżnia wpłaty na fundację działającą przy szpitalu, która daje środki na zakupy sprzętu i szkolenia młodych lekarzy, od czego innego, to po prostu mi przykro".
O tę sprawę Grodzki był pytany we wtorek przez dziennikarzy. "Nie skojarzyłem, że trzy lata temu pisałem do jakiejś osoby, nie skojarzyłem, że to jest ta sama osoba" - powiedział marszałek. "Od 21 lat leczyłem 25 tysięcy pacjentów, naprawdę nie pamiętałem o co chodzi" - dodał. Zapewnił, że w 2016 roku "informacja dla autorki była, żeby uważała na słowa, bo to się może skończyć procesem o zniesławienie". Natomiast, jak zaznaczył, informacja, że można wpłacać środki na fundację "to była informacja generalna".
"To była informacja generalna, że ludzie mogą wpłacać na fundacje działające przy różnych szpitalach lub niezależnie od szpitali, a jeżeli autorka nie rozróżnia tych rzeczy, to jest mi po prostu przykro" - tłumaczył Grodzki.
"Nigdy od nikogo w żadnych okolicznościach nie żądałem pieniędzy za wykonanie jakiejkolwiek operacji, chciałbym, żeby to wybrzmiało jednoznacznie. To, co człowiek ma cenne to jest własna reputacja, a to przed czym się rozlicza to jest własne sumienie. A moje sumienie jest absolutnie czyste" - zapewnił marszałek Senatu.
Dziennikarze dopytywali, czy sugerował prof. Popieli, żeby przekazała jakieś pieniądze na fundację. "To jest tak, jak państwo sugerujecie, żeby płacić abonament, żeby oglądać telewizję publiczną. Fundacja pozyskuje środki, które używa na szkolenie młodych lekarzy, na zakup sprzętu, na zakup podręczników" - odpowiedział Grodzki. "Takich fundacji działa bardzo wiele, z racji problemów, które dotykają ochronę zdrowia. Nikomu nie sugerowałem, natomiast sam wpłacałem na tę fundację" - dodał marszałek.
"Nie, nie i jeszcze raz nie" - zapewnił marszałek Senatu, na ponownie zadane to samo pytanie.