Kilkudziesięciu europosłów z różnych partii politycznych oraz posłów parlamentów narodowych zaapelowało w liście do kanclerz Niemiec Angeli Merkel o wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2. Wskazują, że projekt nie leży w interesie Unii Europejskiej.
O datowanym na 5 listopada dokumencie poinformował we wtorek wieczorem na Twitterze niemiecki europoseł Sven Giegold (Zieloni).
Europosłowie piszą w liście wprost, że stanowisko Niemiec w sprawie Nord Stream 2 jest sprzeczne z celami unii energetycznej Wspólnoty. Wskazują, że Nord Stream 2 pozwoli Kremlowi na "dodatkowy, strategiczny" wpływ na UE, ponieważ zwiększy jej zależność energetyczną od Rosji.
Ich zdaniem, jeśli Niemcy będą nadal popierać Nord Stream 2, będą "dzielić" UE i postępować wbrew woli Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i większości Rady Unii Europejskiej.
Podkreślają, że budowa trwa pomimo obaw wyrażanych przez wielu europejskich sąsiadów Niemiec i instytucje europejskie. Ich zdaniem sprawa antagonizuje UE wewnętrznie, gdy tymczasem Wspólnota potrzebuje spójności jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. "Europa nie może sobie na to pozwolić" - piszą.
"Niezależnie od przyczyn rosyjskich wysiłków na rzecz budowy Nord Stream 2 jedno jest pewne: Rosja nie buduje tego rurociągu samodzielnie. Kilka europejskich firm współpracuje z Gazpromem przy projekcie. Co ważniejsze, Nord Stream 2 nie zostałby zbudowany bez konsekwentnego wsparcia, które pani rządy, pani kanclerz, dawały projektowi od wielu lat" - wskazują w liście.
Zdaniem eurodeputowanych Niemcy, angażując się w budowę gazociągu, automatycznie zmniejszają własną niezależność energetyczną, co będzie miało również negatywny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne UE, a także będzie wykraczało poza kwestie energetyczne.
"Niemcy ignorują obawy o bezpieczeństwo, przed czym ostrzegały kraje obszaru Morza Bałtyckiego, NATO i Stany Zjednoczone. Bezpieczeństwo własne Niemiec jest oczywiście ściśle związane z bezpieczeństwem sąsiadów i partnerów" - wskazują w liście.
Apelują do kanclerz Merkel, by zmieniła swoją politykę wobec Nord Stream 2. "Przestańcie blokować prace nad dyrektywą gazową. Wspierajcie kurs ustalony przez Komisję Europejską i Parlament Europejski. Niech prezydent Rosji (Władimir Putin) dowie się, że Niemcy będą stać u boku partnerów z UE i Ukrainy" - piszą w nim.
Wskazują też, że korzyści z Nord Stream 2 uzyskają Kreml, Gazprom i być może kilka zachodnich firm. "Wysoki polityczny koszt ukończenia budowy Nord Stream 2 spadłby na Niemcy. Czy to leży w interesie Niemiec? Czy Niemcy wywiązują się ze swojej europejskiej odpowiedzialności, stawiając pewne szczególne interesy ponad naszym wspólnym interesem europejskim?" - pytają.
Podsumowując, piszą, że UE, jeśli ma odnieść sukces, musi opierać się na solidarności. "Pani rząd nie przestrzega właściwych priorytetów, pani kanclerz. Proszę zmienić kurs!" - apelują.
Pod listem podpisało się kilkudziesięciu posłów różnych ugrupowań politycznych i z różnych krajów, jak również parlamentarzyści parlamentów narodowych. Z PiS podpisali go europosłowie: Ryszard Czarnecki, Karol Karski, Zdzisław Krasnodębski. Swój podpis złożył też europoseł Marek Jurek z Prawicy Rzeczypospolitej. Z PO podpisali się eurodeputowani Michał Boni i Dariusz Rosati.
Z Niemiec oprócz Giegolda pod listem figurują m.in.: Elmar Brok (EPL), Hans-Olaf Henkel (EKR) i Rebecca Harms (Zieloni). Nie podpisał się jednak żaden niemiecki europoseł z grupy socjaldemokratów.
Partnerami rosyjskiego Gazpromu w tym projekcie jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
Gazprom zapowiada, że po wybudowaniu Nord Stream 2 tranzyt przez Ukrainę może być utrzymany w "pewnej skali", przy czym strona ukraińska powinna uzasadnić "celowość ekonomiczną nowego kontraktu" tranzytowego.