Polska zremisowała z Włochami 1:1 w pierwszym spotkaniu nowego piłkarskiego cyklu Ligi Narodów. Mecz w Bolonii był debiutem Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera Biało-Czerwonych.
Już po 6 minutach gry Polacy mogli, a nawet powinni wyjść na prowadzenie. Nasi zupełnie rozmontowali renomowaną włoską obronę z Chiellinim i Bonuccim. Lewandowski wysunął Zielińskiemu piłkę tak, że zawodnik Napoli znalazł się sam na sam z golkiperem włoskim około 10 metrów od bramki. Strzelił soczyście, ale Donnarumma obronił, przekonując, że Włosi nie mylą się, widząc w nim następcę Buffona.
Potem w 26 min. - znów po podaniu Lewandowskiego - groźnie strzelał Krychowiak, ale Donnarumma był na posterunku.
Podczas gdy debiutujący selekcjoner Biało-Czerwonych swoim zwyczajem szalał przy linii bocznej, trener Roberto Mancini wyglądał na mocno spiętego. Nic w tym dziwnego. Włosi wprawdzie dłużej od Polaków utrzymywali się przy piłce, byli wyraźnie lepsi technicznie, ale nie mogli wypracować sobie żadnej okazji do strzelenia gola. Jak widać, trwa kryzys, który doprowadził do tego, że Italia nie zakwalifikowała się na tegoroczny mundial.
Pierwsza okazja do strzelenia bramki zdarzyła się gospodarzom dopiero po błędzie naszych w 37 min., gdy Klich nie doszedł do podania Fabiańskiego. Do piłki dopadł Bernardeschi. Próbował strzelać technicznie - tak, by piłka łukiem minęła bramkarza i poszybowała w długi róg, jednak minimalnie się pomylił.
Gol dla Polski padł w 41 min. po kolejnym świetnym podaniu Lewandowskiego. Dośrodkował on z lewej strony, wbiegający w pole karne Kurzawa ściągnął na siebie uwagę obrońcy, a niepilnowany Zieliński tym razem pokonał bramkarza azurrich.
Na początku drugiej połowy Włosi przyspieszyli. Ale prócz kąśliwego strzału z dystansu nie wypracowali niczego ciekawego.
Dopiero w 69 min. serca skoczyły Polakom do gardeł. Niepotrzebnie zresztą, bo choć zamieszanie w polu karnym było potężne i Fabiański bronił z najwyższym trudem, to jednak wszystko to działo się już po gwizdku sygnalizującym ofsajd.
Trudniej było w 74 min., gdy po strzale z dystansu piłkę lot piłki zmienił Glik, ale Fabiański wyszedł z opresji obronną ręką.
Dwie minuty później sędzia podyktował rzut karny za faul Błaszczykowskiego na szybkim Chiesie. Na gola zamienił go Jorginho. Szkoda, bo sytuacja w momencie faulu nie wydawała się bardzo groźna, a poza nią Włosi nie byli w stanie skonstruować błyskotliwego ataku, wypracować jakiejś dogodnej pozycji do strzelenia bramki.
Przed pierwszym gwizdkiem remis wzięlibyśmy pewnie w ciemno, ale po 90 minutach dał się odczuć pewien niedosyt. Włosi z pewnością byli tego dnia w zasięgu Biało-Czerwonych.
Włochy - Polska 1:1 (0:1).
Bramki: dla Włoch - Jorginho (78-karny); dla Polski - Piotr Zieliński (40).
Sędzia: Felix Zwayer (Niemcy). Widzów: ok. 22 tys.
Żółte kartki: Giorgio Chiellini (Włochy); Mateusz Klich, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Fabiański (Polska).
Włochy: Gianluigi Donnarumma – Davide Zappacosta, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Cristiano Biraghi – Federico Bernardeschi, Lorenzo Pellegrini (46. Giacomo Bonaventura), Jorginho, Roberto Gagliardini, Lorenzo Insigne (71. Federico Chiesa) – Mario Balotelli (62. Andrea Belotti).
Polska: Łukasz Fabiański – Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek, Arkadiusz Reca – Rafał Kurzawa, Grzegorz Krychowiak, Mateusz Klich (55. Damian Szymański), Piotr Zieliński (66. Karol Linetty), Jakub Błaszczykowski (80. Rafał Pietrzak) – Robert Lewandowski.
Jarosław Dudała /PAP Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.