- To bulwersujące, że w tych sprawach wypowiada się sąd - mówił biskup senior diecezji warszawsko-praskiej.
Dwuletni Alfie Evans, który cierpiał na niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną, zmarł w nocy z piątku na sobotę w szpitalu w Liverpoolu - podały w sobotę media przytaczając post, który na Facebooku opublikował ojciec chłopca.
Biskup senior archidiecezji warszawsko-praskiej oraz były przewodniczący Zespołu KEP ds. Bioetycznych abp Henryk Hoser pytany w sobotę w RMF FM, czy - jego zdaniem - "musiało się to tak skończyć", powiedział: - Trudno tutaj wyrokować, czy mogło być inaczej. Być może było to możliwe, gdyby nie był odłączony od wspomaganego oddychania, ale okazało się, że miał pełną autonomię, samodzielność oddychania później, więc wszystko jest hipotezą w tej chwili.
Abp Hoser przypomniał, że członkowie Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych, który w piątek obradował w Warszawie, napisali w komunikacie, że solidaryzują się z rodzicami małego pacjenta, którzy "stają się ofiarami bezdusznej normy prawnej".
- Myśmy wczoraj - Zespół Bioetyczny Episkopatu Polski - wydali bardzo długi dokument, oświadczenie na ten temat, gdzie mówimy, że jest wiele czynników, które pozwalają zająć krytyczne stanowisko do tego bardzo protokolarnego działania medycyny brytyjskiej - przypomniał duchowny.
Na pytanie, czy Episkopat Polski obwinia kogoś za tę sytuację, abp Hoser powiedział: "nie obwinia wprost, ale w każdym razie ukazuje pewne płycizny tej sytuacji". - Jedną z nich jest uznanie przedwczesne tej terapii za uporczywą, czyli daremną - ocenił.
Zdaniem abp Hosera, o życiu dziecka, chorego i człowieka "powinien decydować lekarz i ci, którzy za chorego są odpowiedzialni". - To jest bulwersujące, że w tych sprawach wypowiada się sąd, a nie jest to decyzja leczących lekarzy dokonana w dialogu z rodzicami tego dziecka. Tego też zabrakło - podkreślił duchowny.
Alfie cierpiał na niezdiagnozowaną chorobę neurologiczną i przebywał w szpitalu Alder Hey w Liverpoolu. Dr Izabela Pałgan, polska lekarka, która w styczniu badała chłopca powiedziała, że maluch reagował wówczas na bodźce i miał kontakt z rodzicami. W poniedziałek Alfie został odłączony od aparatury. Opiekujący się nim zespół medyczny, ocenił, że zmiany w mózgu pozbawiły go zmysłów wzroku, słuchu, smaku i czucia, a dalsza terapia "nie jest w jego najlepszym interesie" i może być nie tylko "daremna", ale także "nieludzka". Mimo to chłopiec oddychał samodzielnie. Nagrania pokazują też, że poruszał ustami. Lekarze ze szpitala twierdzili jednak, że jest martwy. Od poniedziałku przestali go żywić. Nie zgadzali się też na przewiezienie Alfiego do Włoch, gdzie czekało na niego miejsce w szpitalu Bambino Gesú. Nie pozwolił na to również brytyjski sąd, choć w walce o życie chłopca rodziców wsparli Franciszek i prezes papieskiej Akademii Życia abp Vicenzo Paglia, rząd Włoch, który nadał Alfiemu włoskie obywatelstwo, a także władze Polski. Dyrektor szpitala Bambino Gesú przyjechał do Liverpoolu, by osobiście porozmawiać z władzami Alder Hey, ale nie został wysłuchany.
Sprawa Alfiego poruszyła ludzi na całym świecie. Wiele instytucji zbierało podpisy pod petycjami o pomoc dla malucha. CitizenGo zebrała ponad 200 tys. podpisów pod apelem skierowanym do władz szpitala Alder Hey. Pod brytyjskim konsulatem w Warszawie odbyło się kilka demonstracji w obronie chłopca. Transparent z wyrazami wsparcia dla dwulatka wywiesili także kibice Legii podczas piątkowego meczu z Koroną Kielce. Z kolei ojciec Alfiego Thomas Evans, prowadził w internecie zbiórkę podpisów pod prośbą do królowej Elżbiety II i brytyjskiego Parlamentu.
Przeczytaj komentarz "Alfie, mały chłopczyku, zrobiłeś wielką rzecz".