Kalisz wita nas wielką tablicą: „Idźcie do Józefa”. Słuchamy wskazówki i jedziemy przypatrzyć się temu, którego nazwano postrachem demonów. I załapać się u niego na darmową lekcję uwielbienia.
Zaufał mu Jezus
Kalisz wita nas wielką tablicą: „Idźcie do Józefa”. To czytelne odniesienie do starotestamentalnego zarządcy Egiptu. Fascynuje mnie to, że Bóg błogosławił faraona, Potifara i cały potężny Egipt ze względu na jednego człowieka! A zaczął to czynić w czasie, gdy ten akurat siedział w więzieniu i wydawało mu się, że jest zwykłym „szaraczkiem”. W Księdze Rodzaju czytamy: „Pan błogosławił domowi tego Egipcjanina przez wzgląd na Józefa”.
Skoro Józef egipski był jedynie zapowiedzią opiekuna Jezusa, o ile bardziej Bóg będzie błogosławił przez wstawiennictwo człowieka, którego na swego opiekuna wybrał sam Mesjasz! Jezus zaufał Józefowi. Powiedział: „Wychowaj mnie na dobrego człowieka”. Całkowicie oddał się w jego ręce.
Mam do niego słabość. Pochodzę z parafii pod jego wezwaniem, od lat modlę się w Diakonii Świętej Rodziny, której jest jednym z filarów. Moja żona znalazła dzięki niemu pracę. W ciągu jednego dnia. Napisała list, a on odpowiedział.
Papież Franciszek ogłosił, że 3 grudnia rozpoczyna się Nadzwyczajny Rok św. Józefa Kaliskiego. Do miasta zjadą tłumy, by na własnej skórze sprawdzić, czy Teresa z Ávila, notująca: „Gdy proszę o coś św. Józefa w dzień jego święta, nigdy mi nie odmawia”, nie przeholowała.
Spacerologia
„Najświętsza Rodzina spacerująca” – tak nazwał wielki, 2,5-metrowy obraz ks. Jan Twardowski. Choć widzimy i Trójcę Świętą, i całą Rodzinę z Nazaretu, obraz czci się od początku jako wizerunek świętego Józefa Kaliskiego. Papież Pius VI potwierdził, że obraz jest cudowny. W 1796 r. po raz pierwszy w historii św. Józefowi nałożono koronę, a przed 55 laty św. Jan XXIII ofiarował kaliskiemu sanktuarium pierścień i wprowadził do kanonu Mszy imię św. Józefa.
Największe tłumy padają tu na kolana w czasie trzech odpustów: 19 marca, 1 maja, gdy do sanktuarium przychodzi pielgrzymka ludzi pracy (w ubiegłym roku jednym z pątników był prezydent Andrzej Duda), i w czasie odpustu „opieki św. Józefa” w pierwszą niedzielę czerwca.
4 czerwca 1979 r. na placu Zwycięstwa w Warszawie Jan Paweł II wołał: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”. Tego samego dnia 18 lat później w Kaliszu stanowczo upomniał się o życie. „Jestem tego pewny, że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali?” To tu padły te mocne słowa. Uwierają wielu do dziś.
– Zrobiliśmy z niego niedołężnego dziadka albo jakiegoś wyobcowanego emocjonalnie „opiekuna”. Józef stoi w cieniu. Pora, byśmy pozwolili mu wyjść na światło dzienne – opowiada nam na plebanii ks. Andrzej Latoń. – Pora zobaczyć w Józefie stuprocentowego mężczyznę. Myślę, że był to młody człowiek. O tym, że był stary, czytamy w apokryfach, których Kościół nie uznał za księgi objawione. Jego starość „bezpiecznie” zestawiano z dziewictwem Maryi. Miała gwarantować jego ochronę. Prawdopodobnie było to zwykłe żydowskie małżeństwo, więc Józef musiał być w sile wieku. Przecież ten człowiek dostał misję specjalną, musiał podejmować ryzykowne zadania. Na przykład uciekać przed Herodem do Egiptu, a później wracać do Nazaretu. To kawał drogi. Był budowniczym domów, człowiekiem wykształconym. Biblia opisuje go słowem „cadyk”, którym nazywa jedynie wybitne osoby. Wyraz ten oznacza kogoś całkowicie posłusznego woli Boga, pełnego bojaźni Bożej, doskonale odczytującego słowa Pisma. Gdy ktoś z chasydów przychodził do cadyka z jakimś wielkim utrapieniem, słyszał: „Najpierw błogosław Pana Boga, a potem się z Nim kłóć”. Błogosławieństwo, uwielbienie – tego uczę się od św. Józefa. Wierzę, że Bóg zachował tego świętego przez całe wieki, by pod koniec czasów objawić go światu.
Marcin Jakimowicz