Winny rząd Beaty Szydło, Unia Europejska, a może spekulanci?
To, że masło jest coraz droższe, zauważył każdy robiący w miarę regularnie zakupy. Czy „tłuste złoto” będzie już wkrótce takim rarytasem, że przy bułce z masłem, zamiast przy ośmiorniczkach, będą spotykać się Radosław Sikorski z Jackiem Rostowskim? To raczej mało prawdopodobne. Jednak nasze śniadania mogą być coraz droższe.
W internecie pojawiają się rozmaite teorie spiskowe na temat rosnących cen masła. Mieliby za tym stać rząd Beaty Szydło, Unia Europejska a nawet spekulanci. Ale premier Szydło z wicepremierem Morawieckim nie siedzą w gabinecie i nie ustalają odgórnie cen produktów śniadaniowych. Jean-Claude Juncker z Donaldem Tuskiem też nie próbują obalić polskiego rządu za pomocą cen żywności. Nawet świat wielkiej finansjery nie zaczął zastępować w swoich sejfach sztabek złota kostkami masła.
Za spadki bądź wzrosty cen odpowiadamy z grubsza my sami. Jeżeli kupujemy więcej jakiegoś produktu, jego ceny rosną, jeśli kupujemy go coraz mniej, jego cena spada. Gospodarka rynkowa jednak ma wbudowane mechanizmy regulujące. Jeśli cena dobra rośnie, producenci będą produkować go coraz więcej i jego cena znowu zacznie spadać. Jeśli cena jakiegoś dobra będzie spadać, będą produkować go mniej i jego cena zacznie rosnąć. Producent z konsumentem w którymś momencie spotkają się w końcu w punkcie, w którym cena będzie odpowiadać obu stronom.
I tak producenci z konsumentami żeglowaliby po falującym morzu cen, gdyby nie interwencja państwa. Często właśnie działanie polityków powoduje zaburzenia na rynku. I z czymś podobnym możemy mieć do czynienia w przypadku masła. Winna może być tutaj wspomniana Unia Europejska. Tylko że akurat winą Brukseli byłaby nie próba regulacji wolnego rynku, ale rezygnacja z takiej regulacji.
W 2015 r. Unia Europejska zrezygnowała z regulacji cen mleka, z którego robi się przecież masło. Europejscy rolnicy zalali kontynent białym napojem. Jednak rwąca rzeka mleka zmniejszyła jego cenę. Zadziałał normalny mechanizm rynkowy, rolnicy musieli więc zmniejszyć produkcję. Ceny zaczęły więc znowu rosnąć. A że działo się to wszystko dosyć szybko, zmiany też były gwałtowne.
Oczywiście nie sama Unia wpływa na rosnące ceny masła. Wpływa na nie spożycie np. w USA czy Chinach. Wpływ na nie ma np. produkcja w Nowej Zelandii (największy producent masła na świecie). Wpływają na nie mody żywieniowe. Wpływa na nie np. produkcja mleka w proszku.
Na rosnące ceny masła mogli też jednak wpłynąć… rząd Beaty Szydło czy spekulanci. Rząd Beaty Szydło, dając ludziom 500+, mógł zwiększyć popyt na masło wśród ludzi uboższych i tym samym zwiększyć jego cenę. A spekulanci, widząc spore ruchy na rynku masła, mogli zauważyć na nim okazję do zarobku.
Z wysokimi cenami masła będziemy musieli jeszcze trochę pożyć. Na pocieszenie można dodać, że po okresie rosnących cen przyjdą też ich spadki. Nie ma więc sensu robić zapasów „tłustego złota”.