Sukces dyplomatyczny jest bezdyskusyjny, przyjeżdża prezydent najpotężniejszego państwa na świecie i mówi fajne rzeczy o Polsce i o rządzących; nie dziwię, że to jest akurat ten dzień, w którym władze w Polsce mogą odczuwać satysfakcję - powiedział szef Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk.
Dziennikarze pytali w Brukseli Tuska o ocenę wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Polsce.
Na uwagę, że polski rząd jest mocny po tej wizycie, a opozycja "trochę się pogubiła, nie wiedząc jak traktować wizytę Donalda Trumpa", Tusk stwierdził: "Na pewno dla opozycji to jest trudny moment, bo sukces dyplomatyczny jest bezdyskusyjny. Przyjeżdża prezydent najpotężniejszego państwa na świecie i mówi bardzo fajne rzeczy o Polsce i o rządzących".
"Ja się nie dziwię, że to jest akurat ten dzień, w którym władze w Polsce mogą odczuwać satysfakcję. Nic dziwnego" - podkreślił b. premier. "Ja się ucieszyłem, bo usłyszałem z ust setek działaczy PiS, jak skandowali +Donald, Donald+" - żartował.
Tusk ocenił, że słowa prezydenta USA Donalda Trumpa o art. 5 były ważne. Według niego to wyraźny postęp w porównaniu do wcześniejszych deklaracji. Jak powiedział, pozytywne słowa Trumpa o Polsce i Europie pokazują, że odrobił on lekcję z najnowszej historii w sposób, który może nas tylko cieszyć.
Zdaniem b.premiera wystąpienie Trumpa "było oczywiście bardzo propolskie, ale każdy mówi, co gospodarz chce usłyszeć". Dodał, że w wystąpieniu Trumpa zwrócił uwagę na "zupełny brak jakiś antyeuropejskich, czy antyunijnych wycieczek". "I to jest też zmiana dość wyraźna w porównaniu do jego pierwszych wystąpień dot. naszego kontynentu" - podkreślił Tusk.
Według niego to, "co jest najważniejsze i jest przede wszystkim w interesie Polski, to to, że dzisiejsze spotkanie nie może być odebrane w żaden sposób, w żadnej stolicy europejskiej, jako coś przeciw ogólnoeuropejskim interesom". Jak ocenił, tego ryzyka uniknięto w Warszawie. "To byłoby coś najgorszego: usłyszeć parę komplementów, ale de facto zostać +wyautowanym+ z tego naszego prawdziwego sąsiedztwa. Uniknięto tego ryzyka i dobrze" - ocenił Tusk.
Dziennikarze zwracali uwagę, że "mogą się pojawić komentarze, że Trump poparł zmiany dot. praworządności w Warszawie".
"Nie ulega wątpliwości, to dla nikogo nie może być zaskoczeniem, ani tajemnicą, że jeśli są jacyś przywódcy na Zachodzie, którzy akceptują zmiany, jakie zachodzą w wewnętrznej polityce w Polsce, to do nich należy prezydent Donald Trump. To znaczy, ta wrażliwość dot. demokracji i wolności mediów, którą prezentuje prezydent Trump, bardzo krytyczny wobec mediów i będący w stałej wojnie z mediami w Stanach Zjednoczonych, ta wrażliwość przypomina trochę tę, którą dzisiaj prezentuje polski rząd, czyli nieufność, a czasem wręcz ataki na wolne media" - ocenił Tusk.
"I dlatego ja chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić: nie możemy wpadać w jakąś iluzję czy niebezpieczne złudzenia: Donald Trump nie zmienił się z dnia na dzień tylko dlatego, że wylądował w Warszawie. Nie we wszystkim ja zgadzam się, jeśli chodzi o jego ocenę i podejście począwszy od Rosji, skończywszy na prawach człowieka, respektu dla odmienności, etc." - dodał szef Rady Europejskiej.
Jak podkreślił, "to może cieszyć władze PiS, właśnie tolerancyjne podejście do ich działań". "Ale na szczęście w tym dzisiejszym wydarzeniu głównym wątkiem było budowanie pozycji Polski w oczach całej opinii międzynarodowej" - dodał.
Tusk ocenił, że 70 proc. komplementów Trumpa pod adresem Polski dotyczyło historii - Solidarności, Powstania Warszawskiego, papieża, II wojny światowej i wielkiej pozycji jaką udało się zbudować wszystkim poprzednikom aktualnego rządu". "Dlatego ja bym zbyt dużo dziegciu do tej beczki nie wkładał" - powiedział.
Szef Rady Europejskiej był też pytany o ocenę o oczekiwań dotyczących spodziewanego spotkania Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem na rozpoczynającym się w piątek szczycie G20 w Hamburgu. "Nie chciałbym zdradzać szczegółów rozmów m.in. w cztery oczy tutaj w Brukseli z prezydentem Trumpem, ale nie ulega wątpliwości, że stosunek prezydenta Trumpa do Rosji w wielu rozmowach jest trochę inny niż ten, który zaprezentował dzisiaj w Warszawie. Ja to rozumiem; to, do kogo się mówi, też często decyduje o pewnej tonacji" - zaznaczył Tusk.
Podkreślił zarazem, że dopiero okaże się, "jak naprawdę będzie wyglądała polityka amerykańska wobec Rosji, szczególnie w kontekście Ukrainy". "Jeśli tak, jak to brzmiało w dzisiejszym dniu w Warszawie, to znaczy, że być może czeka nas pozytywna ewolucja; jeśli tak, jak słyszeliśmy wcześniej, no to musimy być jeszcze ostrożni z tym optymizmem" - dodał b. premier.