Przekonałem się jednak, że nic nie działa tak dołująco jak naklejka z napisem: „Zakaz narzekania”.
Jako ksiądz miewam zwyczaj dawania ludziom świętych obrazków bądź pobożnych sentencji. Niektóre z tych sentencji działają budująco, inne wręcz przeciwnie. Przekonałem się jednak, że nic nie działa tak dołująco jak naklejka z napisem: „Zakaz narzekania”. Skłonność do narzekania, czynienia innym wciąż tych samych wyrzutów, stawiania na ostrzu noża kwestii cudzych zaniedbań względem nas samych to mechanizmy, które w niektórych przypadkach niemalże doskonale synchronizują się z czynnością oddychania lub bicia serca. Jak perfekcyjni księgowi zbieramy na innych kwity i wystawiamy rachunki typu: „zostawiłeś mnie wtedy samą”, „zignorowałaś moją potrzebę” itd. Czasem zaś przychodzi ochota policzenia się z Bogiem, obwiniania Go za kwaśny bądź gorzki smak życia. „Mam ochotę zwrócić bilet wstępu do takiego świata, w którym cierpią niewinni ludzie” – wykrzykiwał doktor Rieux ze słynnej powieści „Dżuma” Alberta Camusa. Trudno sobie wyobrazić matkę, która by zapomniała o odebraniu dziecka ze żłobka albo zostawiła zapłakanego brzdąca w supermarkecie i beztrosko wróciła sama do domu. To wbrew naturze. Relacja matki do dziecka wydaje się najtrafniejszym symbolem tego, co najtrwalsze i najsolidniejsze w życiu ludzi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak