Prezydent Donald Trump dotrzymał słowa: obiecał, że nominuje do Sądu Najwyższego sędziego pokroju Antonina Scalii i tak się stało. To dobra wiadomość także dla nas. Dlaczego?
Czy się to komu podoba czy nie, USA wyznaczają światowe standardy w wielu dziedzinach życia, do pewnego stopnia także w prawie. Dlatego nominacja sędziego Neila Gorsucha i kierunek, jaki nada ona Sądowi Najwyższemu USA, ma znaczenie także dla nas. A jest to dobry kierunek. Z różnych względów.
Po pierwsze, sędzia Gorsuch znany jest jako zwolennik prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. "Życie ludzkie jest fundamentalnie i naturalnie wartościowe, a jego celowe odbieranie przez osoby niepubliczne jest zawsze złe" - pisał Gorsuch w kontekście eutanazji, ale to stanowisko wiele mówi także o jego poglądach na aborcję.
Czy to znaczy, że Sąd Najwyższy USA z nowym sędzią w składzie wycofa się ze sławetnego orzeczenia z 1973 r., które uczyniło z aborcji na życzenie prawo konstytucyjne i pozwoliło na zabicie w majestacie prawa - jak dotąd - 58 milionów dzieci? Niekoniecznie. Nominacja Gorsucha nie da bowiem zwolennikom prawa do życia większości w Sądzie Najwyższym USA. Przywróci w nim raczej sytuację remisową. Jeśli nowy kandydat zostanie zatwierdzony przez Senat, będziemy mieli 4 sędziów konserwatywnych, 4 liberalnych i jednego "obrotowego". Dopiero kolejna nominacja konserwatysty na miejsce liberała bądź "obrotowego" zmieniłaby istotnie układ sił. Generalnie jednak nominacja Gorsucha to krok w dobrą stronę, jeśli chodzi o ochronę życia. Ale nie tylko, bo...
... bo, po drugie, Neil Gorsuch jest także przeciwnikiem wyinterpretowywania z konstytucji tego, co się komu żywnie podoba. A to właśnie robią liberalni sędziowie-aktywiści, zwolennicy tzw. teorii żywej (żyjącej) konstytucji. Potrafią oni wyczytać z konstytucji rzeczy, których w niej po prostu nie ma. Ostatnio amerykański SN wyinterpretował w ten sposób ogólnopaństwową, obowiązkową legalizację (instytucjonalizację) tzw. "małżeństw" homoseksualnych. Gorsuch z pewnością nie poparłby takiego wyroku. Jest on bowiem zwolennikiem oryginalizmu (czy tekstualizmu), czyli trzymania się tradycyjnego (oryginalnego) rozumienia konstytucji. Wybitnym przedstawicielem tego kierunku był sędzia Antonin Scalia, którego miejsce w SN ma zająć Gorsuch. Swe stanowisko w błyskotliwy, wręcz porywający sposób Scalia prezentował także w Polsce, nazywając sędziów sądów konstytucyjnych "mułłami Zachodu".
Gorsuch w ślad za Scalią uważa, że liberalni aktywiści uczynili z sądów narzędzia do przeprowadzania swych projektów społecznych, takich jak "małżeństwa" gejowskie czy eutanazja. I rzeczywiście: gdy np. obywatele Kalifornii opowiedzieli się w referendum za uznaniem, że małżeństwo to wyłącznie związek kobiety i mężczyzny (Proposal 8), homolobby odwołało się do władzy sądowniczej i wygrało, uzyskując orzeczenie sprzeczne z głosem ludu.
- To niepohamowane uzależnienie od sali sądowej jako miejsca na debatę w sprawie polityki społecznej jest niezdrowe dla kraju i niezdrowe dla wymiaru sprawiedliwości - uważa sędzia Gorsuch. Jego zdaniem, to demokratycznie wybrane organy ustawodawcze są od tego, by ucierały się w nich prawa, dotyczące gorących kwestii społecznych. Nie jest to zadanie sądów.
O tym, jak bardzo niezdrowe jest zbyt nachalne wkraczanie polityki do sądu, przekonaliśmy się w Polsce. Najpierw, za czasów pierwszego rządu PiS (i "przystawek"), Trybunał Konstytucyjny uwalał ustawy, które na to nie zasługiwały. Potem liberałowie i lewicowcy z minami niewiniątek usiłowali zawłaszczyć niemal wszystkie stanowiska sędziowskie w TK (14 z 15). To musiało wywołać polityczną reakcję. Efektem całego tego procesu jest erozja polskiego sądownictwa konstytucyjnego.
Neil Gorsuch dobrze rozumie prawo do życia i rolę sądownictwa, zwłaszcza konstytucyjnego. Dlatego dobrze się stało, że prezydent wysunął go jako swego kandydata do Sądu Najwyższego USA. Ciekawe, czy przy kolejnych nominacjach - jeśli takie będą - Donald Trump wysunie podobnych kandydatów. Bo dopiero to zmieniłoby układ sił i dało możliwość odwrócenia fatalnych wyroków SN w takich sprawach, jak aborcja czy "homomałżeństwa".
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.
Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.
Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały