Na piątym Festiwalu Miłosza w Krakowie poeci mówili językami. / Można było usłyszeć ich wiersze po arabsku, rosyjsku, angielsku, niderlandzku, afrikaans i po polsku.
Tegoroczny festiwal można nazwać imprezą elitarną. Spotkania odbywały się głównie w Pawilonie Czapskiego, którego sale nie mogą pomieścić tłumów. Brali w nich udział twórcy z różnych kontynentów, w pewnym momencie życia zmuszeni do emigracji. Adonis reprezentował zarazem Syrię i Francję, Ashur Etwebi – Libię i Norwegię, Michael Ondaatje – Sri Lankę i Kanadę, a Breyten Breytenbach – RPA i Francję. Ich życiorysy potwierdziły tezę, że współcześnie człowiek rzadko przeżywa życie w jednym miejscu. – Dziś jesteśmy skazani na migrację w skali, jakiej do tej pory nie widział świat – powiedział Antoni Miłosz, syn patrona spotkania. – Na odjeżdżających z miejsc urodzenia szczekają całe hordy żegnających ich psów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.