Po 16. dniach strajku w Centrum Zdrowia Dziecka podpisano porozumienie między protestującymi a dyrekcją. Pielęgniarki jeszcze w środę do godz. 23 wróciły do pracy. Zakończenie strajku oznacza powrót do normalnego funkcjonowania Instytutu - wskazano w porozumieniu.
Jak wskazano w oświadczeniu odczytanym mediom, przyjęte w porozumieniu postanowienia "nie są w pełni satysfakcjonujące dla stron, stanowią jednak wyraz kompromisu dla dobra małych pacjentów Instytutu".
W porozumieniu uzgodniono mechanizmy, które pozwolą "na stopniową realizację zgłoszonych przez związek postulatów i poprawę warunków pracy".
Zadecydowano także, o zawieszeniu do końca tego roku sporu zbiorowego pielęgniarek z dyrekcją CZD, który trwa od grudnia 2014 r. W okresie zawieszenia sporu zbiorowego związek zawodowy pielęgniarek i położnych w CZD będzie monitorował realizację środowego porozumienia. Wskazano, że spełnienie warunków porozumienia we wskazanym terminie zakończy spór zbiorowy.
Na mocy porozumienia pielęgniarki miały jeszcze w środę wrócić do pracy. "Zakończenie strajku oznacza powrót do normalnego funkcjonowania Instytutu" - wskazano.
Przewodnicząca strajkujących Magdalena Nasiłowska powiedziała dziennikarzom, że nie jest zadowolona z warunków przyjętego porozumienia.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że na mocy przyjętego kompromisu pielęgniarki otrzymają 300 zł brutto podwyżki od 1 sierpnia br.
Obecny w szpitalu minister zdrowia Konstanty Radziwiłł ocenił, że porozumienie pomiędzy pielęgniarkami a dyrekcją jest "do udźwignięcia" przez CZD. Nie chciał ujawniać warunków porozumienia, przyznał jednak, że najbardziej sporny punkt dotyczył wynagrodzeń.
Powiedział, że porozumienie jest "do udźwignięcia" przez CZD, zwłaszcza przy założeniu, że w najbliższym czasie resort planuje intensywną pracę nad poprawą sytuacji pediatrii w Polsce i zmianę wyceny wysokospecjalistycznych procedur pediatrycznych, jakie głównie są wykonywane w CZD.
Wyraził nadzieję, że stworzy to sytuację, że Centrum - przy różnych przedsięwzięciach organizacyjnych - wyjdzie z długów, które są "potężną barierą dla jego rozwoju". "Mam nadzieję, że CZD będzie mogło nie tylko wywiązać się ze zobowiązań wobec pracowników, ale też rozwijać się dla dobra pacjentów" - mówił minister.
Pytany, czy w CZD będzie zatrudnionych więcej pielęgniarek, powiedział, że nabór trwa nieustannie od dawna, dyrekcja zdaje sobie sprawę, że potrzeba więcej pielęgniarek. Wyraził nadzieję, że osiągnięte porozumienie sprawi, że warunki oferowane w CZD będą na tyle atrakcyjne, żeby pielęgniarki wybierały tę placówkę na swoje miejsce pracy.
Poinformował, że cztery zamknięte w poniedziałek oddziały jak najszybciej będą odwieszone, najprawdopodobniej, jeśli to się uda, już w czwartek. Zapewnił, że pacjenci "już w tej chwili" będą przyjmowani na normalnych warunkach, Centrum działa normalnie.
"Cieszę się z tego, że strony doszły do porozumienia, chociaż szkoda, ze tak późno" - powiedział. Przypomniał, że w czasie debaty w Sejmie niektórzy zarzucali rządowi, że brak mu serca i rozumu. "Wydaje się, że nie zbrakło nam rozsądku i wytrwałości" - ocenił.
Radziwiłł zaznaczył, że doświadczenie dwóch tygodni strajku nie jest dobrym doświadczeniem. "Myślę, że tak naprawdę nie ma powodu do euforii. W wyniku wielodniowych, wielogodzinnych negocjacji, wspieranych także przez przedstawicieli MZ, w tym także przeze mnie przez ostanie osiem godzin, doszło do porozumienia, ale wydaje mi się, że można w polskiej służbie zdrowia rozmawiać o jej przyszłości, o jej problemach, o koniecznych reformach w spokojniejszych warunkach i namawiam do tego" - mówił.
Strajk pielęgniarek z CZD rozpoczął się 24 maja, kiedy część z nich odeszła od łóżek pacjentów - na oddziałach pracowała oddziałowa i jedna pielęgniarka. Protest nie był prowadzony na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii oraz na neonatologii, patologii i intensywnej terapii noworodka.
W prowadzonych negocjacjach uczestniczyli niezależni mediatorzy i przedstawiciele resortu zdrowia, rozmowy były jednak wielokrotnie przerywane. Pielęgniarki przekonywały, że dyrekcja proponuje jedynie "wirtualne rozwiązania"; kierownictwo placówki wskazywało, że szpitala nie stać na zrealizowanie oczekiwań płacowych strajkujących.
Jak informowała dyrekcja, początkowo zaproponowano strajkującym podwyższenie wynagrodzenia średnio o 90 zł brutto, co oznaczałoby faktyczną podwyżkę o ok. 130 zł, uwzględniając dodatki. Tydzień po rozpoczęciu strajku pielęgniarki otrzymały kolejną ofertę podwyżki - o średnio 250 zł brutto, czyli ok. 360 zł brutto, uwzględniając dodatki. Pielęgniarki nie przystały jednak na te propozycje.
Od początku strajku resort zdrowia apelował o zmianę formy protestu. Po tygodniu z pielęgniarkami spotkał się minister Konstanty Radziwiłł; posłowie opozycji zarzucali mu opieszałość. Minister deklarował, że resort chce wspierać wypracowanie porozumienia. Także premier Beata Szydło mówiła o wspieraniu dialogu między pielęgniarkami a dyrekcją CZD. Podkreślała, że pielęgniarki mają prawo do strajku i wyrażania swoich opinii.
Od pierwszego dnia protestu sytuację w CZD monitorował rzecznik praw dziecka Marek Michalak, który alarmował, że sytuacja bezpośrednio naraża na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia dzieci pod opieką CZD. O zmianę formy protestu apelowała także rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska.
W poniedziałek dyrekcja CZD zadecydowała o zamknięciu czterech oddziałów: immunologii, endokrynologii, diabetologii oraz urologii dziecięcej. Argumentowano, że personel będzie przeniesiony do innych oddziałów, by zapewnić bezpieczeństwo i możliwość leczenia pacjentom.
Strajkujące otrzymały wsparcie organizacji pielęgniarskich, a pikiety poparcia organizowane m.in. przez pielęgniarki i pacjentów odbyły się przed ministerstwem zdrowia oraz CZD. Pikietowali także rodzice chorych dzieci, którzy wskazywali, że z powodu strajku przekładane są terminy badań i operacji. O zakończenie strajku apelowali do pielęgniarek również pozostali pracownicy CZD - list w tej sprawie podpisało ponad 400 osób.
Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją CZD trwał od grudnia 2014 r. Szpital ma ponad 336 mln zł długu; zdaniem Radziwiłła każdy dzień strajku kosztował palcówkę ok. pół miliona złotych.