O ważnych dla osób żyjących w „nieregularnych związkach” 301. i 302. punkcie adhortacji „Amoris laetitia” (AL) mówi o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap, współzałożyciel Szkoły dla Spowiedników.
A co, jeśli penitent tego nie przyjmuje? Może jego sumienie jest – jak mówi ojciec – niepokonalnie błędne albo uwarunkowania są bardzo silne i penitent nie jest w stanie zadeklarować woli poprawy. Jak wtedy ma wyglądać spowiednicza pedagogika: na udzieleniu rozgrzeszenia czy nie?
Żeby kogoś rozgrzeszyć, to ten ktoś musi uznać, że coś w jego postępowaniu było złe. Może być tak, że penitent będzie do tego potrzebował czasu. Wtedy rozgrzeszenie trzeba odłożyć. Najczęściej okazuje się to, gdy spowiednik proponuje podjęcie konkretnych kroków. Jeśli jest związek „nieregularny”, to będzie się domagał jego zerwania. Jeżeli jest stała okazja do grzechów nieczystości, to będzie się domagał jej przerwania.
Czyli np. wyprowadzenia się od chłopaka.
Właśnie! To może być dla kogoś trudne do przyjęcia. Jeżeli nie będzie w stanie tego zadeklarować, to trzeba będzie odłożyć udzielenie rozgrzeszenia.
Papież pisze, że „podmiot, choć dobrze zna normę, może mieć duże trudności w zrozumieniu wartości zawartych w normie moralnej”. Rozumiem, że chodzi tu np. o sytuację kobiety z dziećmi porzuconej przez męża, która wchodzi w nowy związek, bo nie widzi sensu w dochowywaniu wierności mężowi. Widzi natomiast korzyść w tym, że znalazła opiekuna dla siebie i przybranego ojca dla swych dzieci. Czy w takiej sytuacji ta kobieta może przystępować do Komunii?
Nie wydaje mi się, aby to zdanie z adhortacji dotyczyło opisanej sytuacji. W przysiędze małżeńskiej są słowa: „Nie opuszczę cię aż do śmierci”. One są dosyć jasne. Jeśli ktoś uczestniczył w kursie przedmałżeńskim – a w Polsce jest taki obowiązek – to tam się wyjaśnia, co to znaczy.
Co prawda, pojawiają się zwichrowane interpretacje tej przysięgi, wedle których „aż do śmierci” oznacza: „aż do śmierci miłości”. Czyli: jeśli miłość umarła, jeśli nie czuję uczuciowego związku, to nie jestem związany tą przysięgą.
Nie, ta przysięga ma jednak jasny sens. Myślę więc, że to zdanie z adhortacji nie stosuje się do opisanej sytuacji.
To do jakiej się stosuje?
To może być np. sytuacja, gdy ktoś jest zaangażowany emocjonalnie, chce z kimś przeżyć całe życie, ale nie chce związku sakramentalnego, ma opory przez zadeklarowaniem się, bo uważa – jak to często dzisiaj bywa - że sama instytucja małżeństwa może zabić miłość. Tacy ludzie uważają, że sama szczera relacja uczuciowa usprawiedliwia współżycie seksualne.
Co wynika dla nich z takiego zapisu w „Amoris laetitia”?
Papież rozumie ich trudności w zrozumieniu i przyjęciu normy moralnej wypływającej z Ewangelii, ale zachęca do wysiłku w jej przyjęciu, a spowiedników mobilizuje do jak najlepszego tej normy wyjaśniania.
Przyjrzyjmy się kolejnemu elementowi tego samego zdania Franciszka. Mówiąc, że nie każda sytuacja związku „nieregularnego” oznacza stan grzechu ciężkiego, papież zwraca uwagę, że człowiek „może znaleźć się w określonych warunkach, które nie pozwalają mu działać inaczej i podjąć inne decyzje bez nowej winy”. Może jest to opis sytuacji rozwodu, nowego związku, w którym pojawiają się dzieci. Osoby żyjące w tym związku nie chcą się rozstać ze względu na dobro dzieci. Czy w takim przypadku osoby te mogą – wedle „Amoris laetitia” - przystępować do Komunii?
Nowa adhortacja odwołuje się do sposobu prowadzenia takich osób, opisanego w dodatku do „Familiaris consortio” Jana Pawła II. Opisane w nim warunki pozostają aktualne, a są to: zaistnienie sytuacji szczególnej, polegającej na potrzebie troski o dobro dzieci oraz deklaracja zachowania wstrzemięźliwości seksualnej.
Warto też przypomnieć fragment z „Vademecum dla spowiedników”: Szczególną trudność przedstawiają przypadki współdziałania w grzechu współmałżonka, który dobrowolnie i z rozmysłem powoduje ubezpłodnienie jednoczącego aktu [małżeńskiego]. Na pierwszym miejscu należy odróżnić współdziałanie we właściwym znaczeniu od przemocy lub niesprawiedliwego przymusu ze strony jednego z małżonków, czemu drugi faktycznie nie może się sprzeciwić. [46] Takie współdziałanie może być godziwe, kiedy zachodzą równocześnie trzy warunki:
- działanie małżonka współdziałającego nie jest już samo w sobie niegodziwe; [47]
- istnieją proporcjonalnie poważne motywy dla podjęcia współdziałania w grzechu współmałżonka;
- próbuje się pomóc współmałżonkowi (cierpliwie, przez modlitwę, z miłością, przez dialog; niekoniecznie w tym momencie ani przy każdej sposobności), aby zaprzestał takiego postępowania. (n. 13)
Czyli nie widzi ojciec w nowej adhortacji nowego podejścia do sytuacji osób rozwiedzionych w ponownych związkach? Pytam o to, bo gdy dziennikarz spytał o to samo papieża, Franciszek odparł, że mógłby powiedzieć, że takie nowości są, ale dodał, że to byłaby zbyt krótka odpowiedź.
Mówiliśmy tu o jednym tylko punkcie, nie o całej adhortacji. Dlatego bałbym się takich generalnych stwierdzeń. Nie medytowałem jeszcze całego dokumentu, nie dyskutowałem go z innymi. Ale widzę zmianę np. w tym, że „Familiaris consortio” mówi, że prowadzenie par w sytuacjach „nieregularnych” i decyzje o dopuszczaniu ich do uczestnictwa w sakramentach należą do proboszcza miejsca. Nowy dokument mówi tu o „kapłanie”, „spowiedniku”. Wydaje mi się, że jest tu pewne rozszerzenie. Każdy kapłan może podjąć zadanie rozeznania, czy ktoś ma czy nie ma możliwości przystępowania do sakramentów, żyjąc w sytuacji „nieregularnej”.
A jednak we Włoszech czy w Niemczech dość powszechnie uważa się, że nowa adhortacja otwiera furtkę do dopuszczania do Komunii osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
To trochę za mocne stwierdzenie.
Może się pojawić pewna obawa, ponieważ papież pozostawia poszczególnym kapłanom dość duże pole do rozeznania moralnego i do decyzji. Wiele więc zależeć będzie od formacji teologiczno-moralnej spowiedników, od ich przygotowania do rozumienia sytuacji. I to może wywoływać wrażenie, że papież otwiera jakieś furtki.
Może to też prowadzić do sytuacji, że - w zależności od wrażliwości różnych kapłanów - te rozeznania będą różne. Mogą też być różne rozeznania i różne decyzje w zależności od diecezji, od środowiska. Jak temu zapobiec? To kwestia odpowiedniej formacji spowiedników.
Jarosław Dudała