Parlament Europejski ma przyjąć w środę rezolucję dotyczącą kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Inicjatorzy większościowego projektu, popartego przez pięć z ośmiu frakcji w PE, zapewniają, że rezolucja jest wyrazem troski o Polskę.
EPL złożyła projekt rezolucji o Polsce wspólnie z socjalistami, liberałami, Zielonymi i lewicą; łącznie frakcje te mają 577 eurodeputowanych. Odrębne projekty zgłosiły: licząca 75 przedstawicieli grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, eurosceptycy z frakcji Europa Narodów i Wolności (38 eurodeputowanych) oraz grupa Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej (46).
"Chcę zaznaczyć, że nie jesteśmy przeciwko Polsce, przeciwko państwu. Chodzi nam o praworządność" - powiedział we wtorek szef największej frakcji w PE, Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber.
"Martwimy się sytuacją w Polsce, martwimy się o ludzi w Polsce i europejskie wartości. Komisja Wenecka, a nawet amerykańscy partnerzy publicznie wyrażają krytykę pod adresem nowego polskiego rządu" - dodał Weber.
"Potrzebujemy silnej Polski w UE, ale niestety nowy rząd idzie drogą, która powoduje, że tej silnej Polski nam brakuje. Polska dziś jest niema, bo nowy rząd narusza wartości UE i nie jest aktywny w polityce europejskiej" - powiedział Weber, który jest politykiem niemieckiej CSU.
Według Webera kluczowym żądaniem sformułowanym w rezolucji jest "utrzymanie trójpodziału władzy w Polsce, a konkretnie pełne przywrócenie praw Trybunału Konstytucyjnego".
Przypomniał, że kilka lat temu podobne dyskusje toczyły się o Węgrzech. "Wówczas jednak premier Viktor Orban był gotów zmienić ustawy zgodnie z propozycjami Komisji Europejskiej, nawet gdy chodziło o konstytucję" - dodał polityk. "Takiej postawy oczekiwałbym także od polskiego rządu. Nie chcemy Polsce nic dyktować, ale rozmawiać z Polską. Jednak oczekiwałbym, że opinie Komisji Weneckiej, neutralnych ekspertów, zostaną wdrożone" - powiedział Weber.
Także liderzy socjalistów Gianni Pittella i liberałów Guy Verhofstadt podkreślali, że kluczowe jest wdrożenie opinii Komisji Weneckiej w sprawie ustawy o TK, o którą poprosił sam polski rząd. "To żadna ingerencja w autonomię polskiego rządu ze strony PE" - powiedział Pittella dziennikarzom. Wyraził nadzieję, że poparcie szerokiej większości w PE dla rezolucji "będzie politycznym sygnałem" dla polskiego rządu.
Większościowy projekt rezolucji koncentruje się na kryzysie wokół TK, ale wskutek zabiegów socjalistów i Zielonych dodano do niej zapis o "innych problemach", które poważnie niepokoją Parlament Europejski, bo "mogą łamać prawo europejskie i prawa podstawowe, w tym prawa kobiet". Chodzi m.in. o ostatnią inicjatywę w sprawie zaostrzenia polskich przepisów antyaborcyjnych.
Jak powiedziała liderka Zielonych Rebecca Harms, sprawa przepisów aborcyjnych to niewątpliwie ważny temat z punktu widzenia jej frakcji. "Ale już widać, że debata na ten temat w Polsce nie jest zainicjowana przez rząd, lecz przez organizację bliską Kościołowi. To ważny, ale odrębny problem. Wydaje mi się, że jeżeli trójpodział władzy i Trybunał Konstytucyjny w Polsce znów zaczną dobrze funkcjonować, to łatwiej będzie rozwiązać też inne sprawy" - oceniła niemiecka eurodeputowana.
Większościowy projekt rezolucji stwierdza, że PE jest poważnie zaniepokojony paraliżem Trybunału Konstytucyjnego w Polsce, który zagrażać może demokracji, prawom człowieka i praworządności. Wzywa polski rząd do publikacji wyroków Trybunału oraz do wdrożenia opinii Komisji Weneckiej Rady Europy o nowelizacji ustawy o TK. PE wezwie też Komisję Europejską do wdrożenia drugiej fazy procedury ochrony państwa prawa wobec Polski, jeżeli rząd w Warszawie nie uszanuje zaleceń Komisji Weneckiej.
Z kolei drugi projekt rezolucji PE, zgłoszony w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów przez europosła Ryszarda Legutkę (PiS), ocenia, że przyczyną kryzysu wokół TK w Polsce są decyzje poprzedniego Sejmu, który wybrał pięciu sędziów Trybunału. Projekt EKR stwierdza też, że rząd nie może opublikować "uchwały" TK z 9 marca 2016 roku, przyjętej "z naruszeniem przepisów". Podkreśla, że kryzys może zostać rozwiązany dzięki odpowiedzialności i gotowości do kompromisu wszystkich sił politycznych.
"Trzeba przekazać racje drugiej strony i naświetlić całe skomplikowanie tej sytuacji" - powiedział PAP Legutko. "Mamy do czynienia z głębokim kryzysem konstytucyjnym w Polsce. A większość parlamentarna (w PE) uznała, że jedna strona ma rację całkowitą, a druga jej nie ma" - dodał.
Zdaniem Legutki popierany przez tę większość projekt rezolucji sprowadza się do tego, że "dobrze jest, gdy jedna partia polityczna miała absolutną większość w TK". Jego zdaniem rezolucja PE nie odniesie żadnego skutku. "Nie jest to żaden dokument wiążący, a utwierdzi wielu w przekonaniu, że jest zła wola i stronniczość ze strony PE" - ocenił.
Eurosceptyczna frakcja Europa Narodów i Wolności w PE, której trzon stanowi skrajnie prawicowy Front Narodowy Marine Le Pen, złożyła trzeci projekt rezolucji o sytuacji w Polsce. Podkreślono w nim, że UE nie może ingerować w sprawy wewnętrznej polityki państw członkowskich.
Czwarty projekt wpłynął od eurosceptyków z Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej, w skład której wchodzi m.in. Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigela Farage'a. W projekcie podkreśla się, że kryzys wokół TK to wewnętrzna sprawa Polski, a UE i jej instytucje nie mają prawa w nią ingerować.
Ze Strasburga Anna Widzyk (PAP)
awi/ akl/ kar/ malk/