Kim Dzong Un kolejny raz pokazuje, że nie ma zamiaru liczyć się z międzynarodowymi apelami i coraz bardziej surowymi sankcjami. Korea Północna przeprowadziła właśnie czwartą próbną eksplozję broni masowego rażenia.
W środę 6 stycznia o godzinie 10 czasu miejscowego (w Polsce była wówczas druga w nocy) sejsmografy zarejestrowały w pobliżu miasta Chongjin w Korei Północnej trzęsienie ziemi o sile 5,1 stopnia w skali Richtera. Agencje sejsmiczne w Seulu i Tokio szybko stwierdziły, że wstrząsy nie są efektem działania sił natury, lecz najprawdopodobniej „działalności ludzkiej”. Jeszcze tego samego dnia potwierdziły się przypuszczenia naukowców. W głównym wydaniu serwisu informacyjnego północnokoreańskiej telewizji odczytano oświadczenie autorstwa samego Kim Dzong Una. W charakterystycznym dla siebie pompatycznym stylu ogłosił: „Niech rok 2016 zacznie się ekscytującym odgłosem eksplozji naszej pierwszej bomby wodorowej, tak żeby cały świat podziwiał naszą socjalistyczną republikę, uzbrojoną w broń nuklearną”. Prezenterka państwowych wiadomości skwapliwie dodała, że test bomby okazał się „całkowitym sukcesem”. Reakcja społeczności międzynarodowej była jednogłośna. Z Waszyngtonu, Brukseli, a także z Moskwy i Pekinu popłynęły głosy potępienia. Wieczorem tego samego dnia zebrała się też Rada Bezpieczeństwa ONZ, której członkowie wyrazili „determinację, aby podjąć istotne środki w następstwie testu nuklearnego”. Cieszy globalna solidarność wobec agresywnej polityki Kima, ale nie zmienia to faktu, że nikt nie potrafi powstrzymać konsekwentnej rozbudowy śmiercionośnego północnokoreańskiego arsenału.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko