Urzędniczka z Kentucky została wtrącona do więzienia za to, że nie chciała uczestniczyć w procedurze, prowadzącej do zawarcia „homomałżeństwa”.
Kim Davis ma 50 lat i dość poplątaną historię życia: cztery małżeństwa, w tym jedno z mężczyzną, z którym się wcześniej rozwiodła, nieślubne dzieci. Dopiero cztery lata temu Jezus zaczął zajmować centralne miejsce w jej życiu. 26 lat była zatrudnona jako szeregowy pracownik w urzędzie hrabstwa Rowan w prowincjonalnym stanie Kentucky. W końcu ubiegłego roku została w wyborach powszechnych wybrana na szefową tego urzędu. Pewnie się cieszyła, nie spodziewając się, jakie piekło rozpęta się wokół niej za kilka miesięcy... Tymczasem w czerwcu tego roku Sąd Najwyższy zalegalizował w całym USA „małżeństwa” homoseksualne. Do kierowanego przez Kim urzędu zgłosiły się pary jednopłciowe, chętne do zawarcia takiego związku. Domagały się wydania dokumentu, który w prawie amerykańskim nazywa się marriage license. To urzędowe zezwolenie na zawarcie małżeństwa – potwierdzenie, że nie ma przeszkód, by dana para stanęła na ślubnym kobiercu. (Podobny dokument zna także prawo kanoniczne – kan. 1115). Kim Davis odmówiła. Stwierdziła, że nie może poświadczyć nieprawdy, potwierdzając, że przeszkoda do zawarcia małżeństwa nie istnieje. Bo istnieje – kandydaci są tej samej płci. Powołała się przy tym na Biblię i swoje sumienie. Nie zgodziła się także na wydawanie tych dokumentów przez swoich zastępców. A ponieważ trwała przy swoim stanowisku mimo wyraźnego nakazu sądu, sędzia David Bunning uznał to za obrazę sądu i wtrącił ją do więzienia, dodając, że pozostanie tam, dopóki nie zmieni zdania. Dlaczego trafiła do więzienia, a nie została po prostu wyrzucona z pracy? Bo jest urzędnikiem z wyboru. Zwolnić ją może jedynie kongres stanowy, a ten zbierze się nie wcześniej niż w styczniu przyszłego roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała