2 października w Czerwonym Klasztorze (Červený Kláštor) na granicy polsko-słowackiej spotkali się prezydenci Polski Andrzej Duda i Słowacji Andriej Kiska. Czy wiedzieli, że kilkaset lat temu mieszkał tu pierwszy na świecie lotnik, mnich Cyprian z Polkowic?
Czytamy w nim m.in., że „pewien profesor z Řimávskej Soboty znajdował się w Spiškej Bĕlej na rynku, kiedy tam, z rozkazu arcybiskupa Nitry Ladislava Mattyasovszkiego, spalili diabelski wóz. Aparat ten sporządził niejaki brat Cyprian z Czerwonego Klasztoru. Frater Cyprianus przypiął sobie diabelską maszynę na szczycie Trzech Koron i przy jej pomocy doleciał aż do Morskiego Oka. Pan Biskup nie był przy egzekucji obecny i nie mieliśmy możności ujrzeć także podsądnego mnicha, którego odwieziono w miejsce, gdzie już nie będzie widział gór, skąd wzięła się jego chęć do latania”.
Uczeń Leonarda da Vinci?
Tyle historyczne źródło. Czy rzeczywiście brat Cyprian mógł posiąść wiedzę na temat awiacji? A jeśli tak, to skąd? Pewną wskazówką jest zawarty w cytowanym wyżej dokumencie opis Mszy świętych, odprawianych w Czerwonym Klasztorze.
Wspomina się podczas nich o bracie Cyprianie jako o... Włochu („pro defundo fratre Cipriano Italo”). Może to sugerować, że informacje o studiach we Włoszech są prawdziwe. Badacze przypuszczają, że właśnie tam mógł nasz brat Cyprian zetknąć się z konstrukcjami machin latających, studiując ryciny Leonarda da Vinci, wtedy – lekceważone, zakurzone, dwustuletnie rulony. Ich lektura mogła tak rozpalić wyobraźnię młodego uczonego, że nie zdołał o nich zapomnieć po powrocie w Tatry. A góry te idealnie nadawały się do zakazanych, lotniczych eksperymentów. Jak było naprawdę? Oceńcie sami.
Roman Tomczak